Muzyka Bąkowskiego jest jak wystająca płyta osiedlowego chodnika. Potykając się o nią lecisz prosto na zimny, twardy bruk, zderzając się z całą intensywnością z brudem i chropowatością ulicy. Jej kanciaste brzmienia i do bólu dosadne teksty wrzucają słuchacza/kę w surowy świat blokowiska, z jego codzienną rutyną, przejmującą pustką. Pewnie da się przejść obok niej obojętnie, postrzegać przez pryzmat deformacji, kolejnego nowo-tworu, narośli na muzycznej tkance. Jednak tym samym można łatwo pozbawić się możliwości, jak powiedziałby Gombrowicz, babrania w rzeczywistości, w jej kształtach, wydzielinach, odgłosach. Bąkowski wyciąga fragmenty oswojonego świata, rozbija je na mniejsze części, podkreśla, plącze, tworzy nowe zestawienia. Mówi o tym co czuje, dzieli się niepokojami. Jednocześnie upupia, infantylizuje i drażni. Wrzuca słuchacza/kę pod trzepak, gdzie toczy się osiedlowe życie.
Zdeterminowany bezład
W tym kontekście logika i klarowna ciągłość monologu wydają się tracić na znaczeniu/wartości. Uporządkowana narracja nie jest bowiem w stanie przekazać chaosu odczuć, różnorodnych bodźców, reakcji, wspomnień mieszających się z teraźniejszością, Jego teksty przypominają strukturą strumień świadomości: luźno splecone myśli, przelane w słowa i doprawione onomatopejami. Podobnie, jak u Joyce’a, który mógłby być jedną z jego inspiracji. Bąkowski nie ucieka od codzienności. Przetwarza ją przez siebie. Nie chce niczego konstruować, w nic ingerować, czegokolwiek zmieniać. Nie narzuca interpretacji. W jego opinii sztuka powinna „podkładać nogę bardzo szeroko rozumianemu systemowi, wytrącać z równowagi, a nie budować nowy system”[1]. Dlatego też broni się przed sugestiami o społecznym zaangażowaniu jego twórczości. Ucieka też od wszelkich skojarzeń z fantasmagorią i psychodelią. Jest boleśnie przyziemny, mocno tkwi w kontekście ulicy. Interesuje go „rzeczywistość najniższej rangi”, której jest bacznym i wrażliwym obserwatorem. Zamiast wygłaszać krytyczne manifesty, skupia się na doświadczaniu, odczuwaniu. Podotykaj sobie, się nie bój no/ Co się boisz, dotykać boisk?/Paluchem w biura miasta/Gdzie się załatwia każdy/Zduś, zobacz jak śmierdzi[2]. Zderza z rzeczywistością, w jej naturalnym, wręcz brutalnym wymiarze. Afirmuje pustkę. Pozwala im mówić. Nie szuka ideologicznego podłoża, oparcia w określonym filozoficznym kontekście. Brak traktuje jako punkt wyjścia dla twórczości. To go fascynuje, wywołuje silne wrażenia, popycha do działania[3]. Nie ma ono jednak, charakteru „eksplozji”, nagłego wybuchu artystycznej energii. Wręcz przeciwnie. Bąkowski powoli sączy muzykę, cedzi słowa, przedziera się niepokojąco w przestrzeń słuchacza/ki. Trudno też podejrzewać go o skłonność do improwizacji. Każdy występ to perfekcyjnie skonstruowana całość. Jednak paradoksalnie misternie uporządkowane detale dają wrażenie nieprawdopodobnego bałaganu, brudu, niestaranności. Nad całym tym chaosem dominuje charakterystyczna melorecytacja, surowy, lakoniczny język, bogactwo podwórkowych zwrotów, pretensji, refleksji. Poetyka szarego blokowiska. Codzienność. Wydzieliłem sobie świat[4]– mówi Bąkowski i konsekwentnie tworzy dla niego narracje.
Hybryda: Poznańska Czykita, Galeryjny KOT i smutne disko
Bąkowskiego trudno jednoznacznie określić, zdefiniować. Z każdej strony zdaje się wymykać kategoryzacjom. Jego muzyka to swego rodzaju hybryda wyrosła na styku różnych gatunków. Trudno mówić wyłącznie o nim, wiedząc, że wszystkie jego projekty to efekt współpracy z innymi twórcami, performerami, muzykami. Bąkowski wydaje się być silnym i świadomym twórcą, który dobrze wie o co mu chodzi i co chce osiągnąć. Dlatego też jego wpływy bardzo wyraźnie zaznaczają się w każdym przedsięwzięciu, w którym bierze udział.
Wu Es Be[5] znany jest jako animator hip-hopowej sceny Poznania, gdzie w ramach działalności w inicjatywach takich jak Jazz Fuzz czy CH2N organizował „pionierskie imprezy” pod nazwą Chanel Hip Hop. Występował wtedy pod pseudonimem Czykita[6]. Jego projekty z tego okresu określane są jako postrap, czy też eksperymentalny under beat. Ciężko jednak o jednoznaczną definicję tych kategorii muzycznych. Postrap wydaje się wciąż szukać swojego miejsca, oscylując pomiędzy awangardą a współczesnym hip-hopem popularnym. Dlatego też dla wielu jest to nadal obcy i odległy termin.
Czykita jak polski dance nie brzmi[7], dzięki czemu wpisała się dość wyraźnie w rozwój tego gatunku na polskiej scenie. Przede wszystkim była tworzona jako studencki projekt o kabaretowym zabarwieniu. To brudne sample i bezczelność[8]. Bąkowski pozwalał sobie na uszczypliwe uwagi w kierunku innych twórców, zwłaszcza tych z polskiej rzeźni– z środowiska polskiego rapu. Nie oszczędzał nikomu i niczemu. To wspaniała rzecz, wkładanie kija w mrowisko. Ile masz jaj tyle disujesz.[9]. Czykita to z pewnością hiphopowy eksperyment, gruba stylistyka, raperska błyskotliwość, polot i odwaga[10]. Trudno znaleźć ślady z tego okresu działalności Bąkowskiego w sieci. Jedynym przykładem jest utwór Leje z ciebie, którego klip autorstwa Konrada Smoleńskiego można znaleźć na stronach Stowarzyszenia PinkPunk. Czykita mocno tkwi w lokalnym, poznańskim kontekście. Jest prawdziwie penerska.
Z kolei KOT ujmowany jest w kategorii audioperformansu, tj. czegoś co powinno się jednocześnie słuchać i oglądać[11]. Jednak Bąkowski wydaje się traktować tą definicję raczej jako wynik sztucznego zabiegu wpisania niepasującego nigdzie indziej elementu w szeroki zakres ogólniejszego pojęcia. Wydaje się również nie przywiązywać zbytniej uwagi do jakichkolwiek klasyfikacji w ogóle. Nie szuka dookreśleń. Wymyka się im. Faktem jest jednak, że KOT zamknął się w galeryjnym obiegu. Traktowany przez pryzmat performance’u, nie został przyjęty jako lekkostrawny produkt przeznaczony dla szerszego grona odbiorców i odbiorczyń. Jego muzyka jest wymagająca. Dwa rzężące magnetofony. Egzystencjalnie wysycone teksty. Reminiscencje z dzieciństwa. Surowy minimalizm. Trzech ubranych na czarno mężczyzn, z których jeden despotycznym gestem dyryguje dwoma pozostałymi. Chłód i nostalgia. To właśnie KOT, a KOT to Bąkowski i na odwrót[12]. Projekt, w którym towarzyszyli mu tacy artyści jak Konrad Smoleński, Leszek Knaflewski, Tomasz Mróz oraz Piotr Bosacki i Przemek Sanecki, którzy ostatecznie uformowali grupę, był jednak bardzo osobistym przedsięwzięciem. W tekstach przewijają się babcia, mama, źli kuzyni, młodzieńcze brudy, ortopedyczne buty i szkła korekcyjne. To skrawki wspomnień. Wspomnień, które wydają się być bliskie niemal każdemu. Uniwersalne. KOT jest jak wiwisekcja.
Jednym z ostatnich przedsięwzięć Bąkowskiego jest dwuosobowy projekt Niwea, który współtworzy ze znanym polskim artystą – muzykiem elektronicznym Dawidem Szczęsnym. Na ich wspólnym koncie znajdują się już dwie płyty. Obaj lokują swoją obecną działalność w gatunku pop[13]. Co może wydać się oświadczeniem dość niezrozumiałym. Lżejsze brzmienia, melodie miały uczynić go bardziej przystępnym, dostosowanym do wymogów przemysłu muzycznego i rozgłośni radiowych. Jednak to co uzyskali daleko odbiega od tego co powszechnie mieści się w tej kategorii. Wyraźne zimnofalowe inspiracje, hiphopowe wpływy, ubrane w elektroniczne brzmienia Szczęsnego, połączone z melorecytacją tekstów Bąkowskiego tworzą specyficzny, hermetyczny klimat, który znów trafia tylko do wąskiego grona odbiorców. Jak widać wyjście z galerii i audioperformansu, nie implikuje pop-ularności. Niwea w mniejszym stopniu niż dotychczasowe projekty Bąkowskiego nastawiona jest na aspekty wizualne. To przedsięwzięcie czysto muzyczne. Artyści nie chcą powielać żadnego z gatunków. Unikają powtórzeń. To, co tworzą to wypadkowa, powstała na styku różnych sił, dająca nową jakość.
Artysta bezużyteczny na rynku
Bąkowski zdołał stworzyć swój własny charakterystyczny styl, wymościł sobie niszę, w której czuje się pewnie i gdzie ma pełną swobodę działania. Jak podkreśla, sukces spadł na niego znienacka. Chwiejność rynkowej konstrukcji, która rozdaje aprobaty zgodnie z obowiązującymi trendami, wydaje się nie mieć na niego, póki co, znacznego wpływu. Jest na fali wznoszącej, budzi zainteresowanie. Jak pisała Anna Nacher[14], Rynek lubi odmieńców a twórczość, jakiej dostarcza Bąkowski jest pewnym odstępstwem od normy. Dodatkowo swoją postawą podkreśla, że nie ważne co się wydarzy i tak będzie robić to co robi. Konsekwencja, determinacja i zdecydowanie świadczą o jego niezależności, choć sam przekornie niweczy wszelkie próby ulokowania go wśród artystów negujących system. Jestem artystą bardzo zależnym. (…). Nie mam problemów z tym, jak to wygląda. Nie buntuję się. Zajmuję się czymś innym[15]. Jest twórcą, który czerpie soki życiowe z tego czym się zajmuję, co równocześnie czyni go odporniejszym na zewnętrzne naciski. Sam siebie określa się jako staromodny typ artysty bezużytecznego, ceniącego sztukę samą w sobie, traktującego ją jako komunikat, język do porozumiewania się, przekazywania treści [16].
Tym na czym mu zależy najbardziej jest wzbudzenie zainteresowania wśród młodszych pokoleń, wśród tych którzy nie należą do zamkniętego świata galeryjnej sztuki, którzy chłoną rzeczywistość w jej najszerszym zakresie. Traktuje to jako dowód na realny wpływ jego twórczości, odbieranie/odbiór komunikatów, jakie w jej ramach generuje. To jest największy powód do radości usłyszeć, że ktoś, mówiąc brzydko, się tym podnieca, że to rzeczywiście działa. Bezpośrednio. Dożylnie.[17]
Wojtek Bąkowski? Tak, biorę. Uzależnia. Sabina Drąg
[1] Wywiad z Wojtkiem Bąkowskim: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36000,6302384.html#ixzz2Hg8dVjjt, data weryfikacji URL: 13.01.2013
[2] Fragment utworu pt. „Wielkie Wuesbe Srebrne”
[3] Paweł Dalecki, O bezużyteczności Wojciecha Bąkowskiego: http://proarte.net.pl/obezuzytecznosci.html, data weryfikacji 13.01.2013
[4] Wywiad z Wojtkiem Bąkowskim: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36000,6302384.html#ixzz2Hg7wx2Or, data weryfikacji 12.01.2013
[5] skrót od Wojciech Stanisław Bąkowski
[6] zob. http://www.poznan.hip-hop.pwii.pl/wykonawcy/czykita.php, data weryfikacji: 12.01.2013
[7] Fragment utworu Leje z ciebie
[8] zob. http://www.poznan.hip-hop.pwii.pl/wykonawcy/czykita.php, data weryfikacji: 12.01.2013
[9] jw.
[10] Jw.
[11] Rozmowa z Wojtkiem Bąkowskim: http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1512810,1,rozmowa-z-wojciechem-bakowskim.read#ixzz2HgHqr2hV , data weryfikacji 12.01.2013
[12] Michał Lasota, http://www.artmuseum.pl/filmoteka/?l=0&id=1373, data weryfikacji 13.01.2013.
[13] Zob. Wywiad z Wojtkiem Bąkowskim i Dawidem Szczęsnym, http://www.popupmusic.pl/no/26/artykuly/296/niwea-wywiad, data weryfikacji 12.01.2013.
[14] Anna Nacher, Cyborg jako kłącze-polityka produktywnych sprzeczności [w:] Gender-konteksty, red. M. Radkiewicz, Kraków 2004, s. 119-128.
[15] Wywiad z Wojtkiem Bąkowskim: http://youtu.be/9JlXvxra0dA, data weryfikacji:13.01.2013
[16] Paweł Dalecki, O bezużyteczności Wojciecha Bąkowskiego: http://proarte.net.pl/obezuzytecznosci.html, data weryfikacji 13.01.2013
[17] Rozmowa z Wojtkiem Bąkowskim: http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1512810,1,rozmowa-z-wojciechem-bakowskim.read#ixzz2HgHqr2hV , data weryfikacji 12.01.2013
Zdjęcie pochodzi ze strony: www.galeriastereo.pl/en/wojciech-bakowski