Kręcę tyłkiem dla idei Jezusa – Ada “Adu” Karczmarczyk

>>> Z apostołką pozytywnej ewangelizacji Adą “Adu” Karczmarczyk rozmawia Aleksander Celusta

Ada Karczmarczyk VIDEO ŚWIADECTWO 2013

Jedną z definicji karnawału jest czasowe i fikcyjne odwrócenie rządzących światem praw i oficjalnych tradycji. Wykreowany świat kieruje się swoistym pomieszaniem kulturowych rejestrów: sakralne-profaniczne, wysokie-niskie, piękne-brzydkie, indywidualne-masowe, itp. Czy myślisz, że jest coś z tego w twojej twórczości? 

Tak. Myślę, że cała moja twórczość stara się właśnie łączyć te przeciwstawne bieguny, z tą różnicą że raczej jest to uchwycenie momentu przechodzenia z mroczniejszego w jaśniejszy. Oczywiście forma mojej sztuki ma pewną popową, lekką stylówę ale przekaz, który skrywa się pod tą powłoką wymaga głębszego zastanowienia. W karnawale też zakłada się maski, które są sposobem przyciągania innych na balu ale dopiero podczas tańca i rozmowy, czyli przy bliższej relacji z przebranym możemy zacząć dociekać co się pod taką tajemniczą maską kryje. Moja sztuka przyodziewa na trwający bal barwną maskę o zabawowym wyrazie twarzy ale jeśli się do niej zbliżymy i wnikliwiej przyjrzymy niuansom jej zachowania zaczniemy dostrzegać trochę inne oblicze…pochłonięte pewnymi dosyć trudnymi refleksjami. Taki sposób przekazywania myśli odnalazłam w popowych teledyskach największych gwiazd popu, które wbrew pozorom mają właśnie taką warstwową konstrukcję. Zauważyłam, że w wideoklipach Lady Gagi, Beyonce, Madonny czy Katy Perry pod rozrywkową i wydającą się banalną formą zostały zawarte pewne wartościowe fabuły, symbole, refleksje, tematy które mogą być dostrzeżone tylko po wnikliwym przyjrzeniu się warstwie wizualnej, dźwiękowej i tekstowej. Ta metoda zainspirowała mnie do stworzenia własnych ewangelizacyjnych produkcji zapakowanych w popową oprawę tak aby mogły same walczyć o oglądalność w Internecie. Dzięki temu udało mi się w ciekawy i skuteczny sposób dotrzeć do odbiorców, którym chciałam przekazać ważne myśli.

Po spędzeniu z cyfrową Tobą 169 minut i 39 sekund łącznie mam wrażenie, że Adu – super gwiazdę – już znam. Jesteśmy jak śpiewasz: wielką internetową rodziną. Gdzie w tej kreacji jest miejsce na Ciebie, Adę Karczmarczyk? Jakie granice wytyczyłaś pomiędzy Adę a Adu? 

No właśnie to dobre i trudne pytanie. Kiedy postanowiłam się rozszczepić na Adę i Adu chciałam jakoś podkreślić fakt, że jestem trochę inną osobą, której umysł funkcjonuje inaczej niż na poprzednich etapach mojego życia. Nawrócenie jest pewnym przeorganizowaniem sposobu myślenia i wielu ludzi, którzy mnie znali wcześniej ciągle postrzegali mnie tylko przez pryzmat mojego pierwotnego sposobu myślenia. Chciałam to jakoś zaznaczyć ale nie potrafiłam do końca się odciąć od poprzedniego imienia i nazwiska więc ostatecznie wszędzie na teledyskach podaję i nową ksywę i stare imię i nazwisko. Z drugiej strony teraz patrzę na to tak, że Ada Karczmarczyk jest pewnego rodzaju mózgiem przedsięwzięcia, szefem, sztabem a Adu jest pewnym tworem. Nie znaczy to wcale, że Adu nie jest autentyczna ale powiedziałabym, że jest po prostu podrasowana do zadań specjalnych. Ada to szara myszka, która siedzi w ciszy i skupieniu, rozkminia, kontepluję a Adu działa głośno i robi rozpierduchę na zewnątrz. W zasadzie to dobry układ bo się wzajemnie uzupełniają, hamują i napędzają. Ale prawda jest taka, że nie wiem czy to był dobry pomysł bo i tak obydwie mi się mieszają i przenikają przez siebie i ostatecznie chyba nie da się wyznaczyć granicy pomiędzy nimi. Jedno jest pewne, kiedy sobie zwizualizowałam w głowie okładkę jakiegoś kolorowego brukowca w przyszłości ze mną i z Dodą z podpisem “Ada Karczmarczyk kontra Doda” to uświadomiłam sobie, że potrzebuję krótszej, mniej łamiącej język, bardziej lotnej ksywki (śmiech). Wtedy pomyślałam o Adu. Moment narodzin gwiazdy to nadanie jej imienia, więc sama sobie nadałam nowe imię i stworzyłam gwiazdę. No więc jak widać na początku tej odpowiedzi bardziej mówiła Ada a na koniec Adu…a właściwie to chyba na odwrót..

Podczas debaty w stołecznym CSW pt. Dla beki. Ironia i wolność w sztuce z Polski, na której publicznie zadebiutowałaś, jeden z uczestników podniósł temat bluźnierstwa i gestu profanacji w sztuce. Jaki charakter mają twoje działania? Czy często musisz stawać w ich obronie?

Często padają pytania podnoszące takie tematy i prawda jest taka, że mi nie zależy ani na geście profanacji ani na geście gloryfikacji motywów religijnych, których używam w mojej twórczości, ale na ich zaanimowaniu, poruszeniu, ożywieniu. Wszystkie produkcje to sposoby rozweselenia i wprawienia w ruch tego co do tej pory było przedstawiane w sposób bierny, nieruchomy. Być może to taka intuicyjna metafora aktywizowania wiary. Efekt tego jest taki, że jestem atakowana z dwóch stron na raz, z jednej za rzekome bluźnierstwo, obrażanie Boga, katolików i z drugiej strony za promowanie niebezpiecznej religii. Czuję się jakbym chciała wybudować pomost linowy nad wielką przepaścią, żeby można było po nim przejść z jednej strony na drugą i się porozumieć ale polska publiczność jest trochę nieufna i boi się zaryzykować i przespacerować bez spiny po moich barwnych linkach. Gorzej, pewna część chce czymś rzucić żebym spadła strasząc mnie w mailach, komentarzach żebym przestała tworzyć. Zaczęłam stawać się pewnym problemem. Odpieranie tych ataków z dwóch stron na raz pochłania masę energii. Gdyby pewne dziewczyny, które narzekają na nadwagę zafundowały sobie taką robotę jak moja na pewno nie musiały by już kombinować jak spalić zbędne kalorie. Na szczęście zaczyna pojawiać się jeszcze trzecia grupa, która jest podjarana, bo kręci ją spacerowanie po tym moście, otwieranie się na innych, zadawanie sobie pytań, wkręcanie się w te tematy. To jest ta grupa, która mnie napędza do działania, inspiruje i uspokaja. Są to głównie w większości moi ukochani fani. Ci którzy pozostają na poziomie chęci tylko zaszufladkowania mojej sztuki, tylko w przedziale „beka” albo „na serio”, niestety łatwo nie dotrą do jej esencji i nie przybliżą się do prawdziwej jej tajemnicy.

Czy w Polsce jest miejsce na religijność pozytywną?

Miejsce na pozytywną religię jest i było ale problem polega na tym, że w mainstreamie religijnym za sprawą pewnych w większości pasywnie wierzących starszych generacji panowała do tej pory aura fetyszyzacji cierpienia zamiast rozumienia go jako przyjmowanie różnych wyzwań na klatę. Przez to panowało zatracanie się w cierpienio-twórczym transie, którego głównym przejawem stało się narzekanie zasłaniające refleksję nad prawdziwą wiarą. Są pewne, że tak to określę bardziej undergroundowe, nadziejo-twórcze środowiska katolickie, które zaczynają coraz prężniej działać i uświadamiać innym o co w tym wszystkim kaman i oni są naprawdę bardzo pozytywni i ogarnięci. Ja jednak jestem z jeszcze innej beczki, bo ja nie nadaję ze środowisk katolickich wesołych ani środowisk katolickich smutnych tylko z obrzeży środowiska sztuki. Dlatego moja ewangelizacja trochę się różni w metodzie bo jest to pozytywna ewangelizacja poprzez sztukę nowoczesną. Polega przede wszystkim na tym, że ja nie podaję klarownej odpowiedzi ale buduję napięcie w pracach tak żeby odbiorca został poruszony do przemyśleń związanych z religią. To czy ją wybierze to już jego sprawa ale moim zadaniem jest przyciągnięcie go do tych tematów kodem sztuki i inną drogą niż ta, która do niego nie przemawia. I właśnie ten mezalians ze sztuką nowoczesną nie wszystkim się podoba.

Ada Karczmarczyk HIGH MASS 2013

Świat sztuki dynamicznie się zmienia, powstają manifestacje i kontrmanifestacje, artyści łamią konwenanse i grają z tradycją. Tym samym poszukują nowego języka oraz kategorii estetycznych. Jaki jest język Adu? 

Język Adu to język chętny na przyjęcie Eucharystii ale jednocześnie przebity kolczykiem… że tak to ujmę metaforycznie. Myślę, że sposób mojej ekspresji to takie artystyczne esperanto, złożone z wielu artystycznych języków, dialektów, slangów, sposobów przedstawiania aby przekazać to co uważam za wartościowe. Jeśli bym miała konkretniej zarysować styl mojego twórczego wyrażania siebie w kontekście swojego języka to określiłabym się jako pieczeń drylowaną konserwatywnym dłutkiem, nadziewaną awangardową winną zaprawą, ze skórką panierowaną w świeżym popie. Z nutką naiwnego idealizmu i szczyptą kwaskowatego dystansu, może niedopieprzoną jakoś konkretnie ale za to w delikatnym, misyjnym sosie z pysznym postinternetowym ziemniakiem zamiast jabłka w pyszczku.

Ostatni rok był dla ciebie niezwykle pracowity! Wydałaś debiutancką video-płytę PRAWDA, DOBRO PIĘKNO, wzięłaś udział w kilku wystawach w kraju i zagranicą; twoje prace powoli stają się kanonem – wchodzą w skład kolekcji galerii miejskich. Otrzymałaś nominację do Spojrzeń. Twoje nazwisko pojawiło się również w kontekście dyskusji o układzie zamkniętym w sztuce. Jak się z tym czujesz? Masz jakiś plan na to co będziesz robić?

Ojejku! Ostatni rok był przerażająco pracowity, a z tego co widzę ten będzie jeszcze bardziej. Cieszę się, że moje prace wchodzą do kanonu bo to znaczy że mój przekaz dociera tam gdzie wcześniej nie było tak łatwo pokazywać treści które promuję. Marzy mi się żeby następne generacje kontemplowały moją twórczość i budowały się na niej, nie tylko polskie ale europejskie i światowe. Czuję, że jakaś część mnie stanie się nieśmiertelna no i że udało mi się wypełnić moją super misję. Jeśli chodzi o temat układu zamkniętego to moje nazwisko pojawiło się w kontekście młodych twórców, którzy sami sobie do tej pory radzili, i to nie znajomości a ich twórczość zadecydowała o tym gdzie się teraz znajdują. Jest w tym wiele prawdy gdyż zostałam zauważona głównie dzięki mojej blogowej, youtubowej działalności. Parę lat temu pewien starszy artysta, który przeszedł przez sito powiedział mi, że to co ja uznaję za sztukę to nie jest sztuką. Wpadłam w depresję bo uświadomiłam sobie, że jeśli miałabym robić to co on uważa za sztukę żeby się przebić to bym se chyba żyły podcięła. Ale stwierdziłam, że mam gdzieś zabieganie o aprobatę takich czy innych ludzi i instytucji. Po prostu robiłam swoje najlepiej jak umiałam. No i postawiłam na stworzenie własnej publiczności używając siły Internetu. Wielu mówiło mi wówczas, że to nie najlepszy pomysł, bo to się nie opłaca, bo nie wiadomo jak to sprzedać, wystawiać, że to takie niepewne. Ale dla mnie pomysł na dzielenie się z internautami moimi myślami i wykorzystanie youtuba do misyjnych celów wydał się najidealniejszym. Potem zaczęli interesować się tym ludzie i instytucje świata sztuki, jedni zaczęli na mnie stawiać i mnie wspierać, inni się ze mnie nabijać a jeszcze inni podkładać kłody pod nogi. Nie raz odwoływano moje występy i pokazy prac z powodów komplikacji na tle cenzur a teraz jak mówisz ta twórczość zaczyna wchodzić do kanonu.

Wspomniałaś, że inspiracją dla twoich działań są wideoklipy największych heroin kultury pop. Masz swoją ulubioną? Jak myślisz, jaką lekcję dają nam, konsumentom kultury, gwiazdy?

Najbardziej lubię Beyonce, Madonnę, Lady Gagę a nawet Katy Perry. To gwiazdy, które promują takie wartości jak ciężka praca, wiarę, nie poddawanie się, zachowanie spokoju w chaosie i otwartość na inność. One mnie inspirują w parciu do przodu i nie uleganiu słabościom. Tak duża sława to wielka odpowiedzialność i chcąc nie chcąc one też mają misję. Wiem, że wiele ludzi negatywnie patrzy na pop albo nim gardzi ale dla mnie to lekarstwo podnoszące serotoninę w mózgu i stawiające na nogi. Trzeba uważać jednak na bardzo popularną dzisiaj Rihannę i Lanę Del Rey. Ich twórczość w większości to sprytnie opakowana wyrafinowaniem i pseudo-alternatywnym popem pustka. Kiedy widzę masę młodych ludzi śpiewających „We found the love in hopeless place” Rihanny czyli numer o znajdywaniu miłości w miejscu bez wyjścia, w dragach i nieautentycznych, ekstremalnych rozrywkach to mnie to przeraża. Ale uważam, że melodia jest fajna, pozytywna, wesoła i mam ochotę do niej tańczyć. Więc wtedy po cichu śpiewam sobie przerobioną przeze mnie wersję: „We found the love in hopefull place” i też się bawię z innymi. Bez względu na to co nadają z zewnątrz ja wiem gdzie jest moja droga.

Artyści multimedialni szukają inspiracji w sieci; sztuka postinternetu staje się w Polsce coraz bardziej popularna.  Gdzie szukasz inspiracji? 

Moja twórczość bierze się głównie z metafizycznej rozkminy a potem przechodzi etap ubierania ją w lepką, przyciągającą formę stylizowaną na youtubowe produkcje. Bardzo często używam pewnych popularnych internetowych motywów ale nie po to aby je powielić czy potwierdzić ale odwrócić kontekst w którym są użyte. Na przykład masa dziewczyn kręci tyłkiem przed kamerą i wrzuca to do internetu, od starych babć, po wielkie gwiazdy popu łącznie z Taylor Swift aż po małe dziewczynki. Problem polega na tym, że samo kręcenie tyłkiem dla kręcenia tyłkiem (mimo tego że jest fajne) to jednak za dużo nie wnosi. Dlatego ja kręcę tyłkiem dla idei Jezusa, tzn w piosence SENSUALNA promuję wartościowe elementy katolickiej kobiecości. Wymieniam w niej to, co uważam za atuty takiego stylu bycia promując wstrzemięźliwość, delikatność, roztropność itp. A jednocześnie reklamuję to w sposób przyjemny, atrakcyjny i na miarę czasów w których żyjemy. Kręcenie tyłkiem w kontekście takiej piosenki nabiera wyższego sensu. Dlatego moja twórczość trochę wygląda na amatorskie produkcje internetowe ale niesie w sobie niesamowicie ważny przekaz. Trzeba jednak chyba nie tyle umieć co chcieć go dostrzec.

Masz za sobą kilka występów na żywo, jak publiczność reaguje na Adu?

To zależy gdzie gram. Na koncertach w klubach odbiór jest bardzo pozytywny, energetyczny, publiczność szaleje, śpiewa teksty piosenek i wyrywa mi mikrofon ale inaczej jest w bardziej sztywnych warunkach jak miejsca gdzie ludzie nie spodziewają się czegoś takiego. Wtedy mam do czynienia z konsternacją. W CSW gdzie wszyscy przyszli na panel dyskusyjny Dla Beki. Ironia i wolność w sztuce z Polski siedzieli z założonymi rękami i byli przygotowani, że odbędzie się to czego spodziewali się po tytule dyskusji. Tymczasem zobaczyli coś odwrotnego i nie wiedzieli co myśleć, siedzieli z założonymi rękami i kamiennymi minami ale w końcu i tak udało mi się porwać ich do klaskania. Niestety są też takie sytuacje jak taka, że ktoś mnie nagrał jak resztkami sił śpiewałam „Jaraj się Marią” na koncercie i wrzucił to do Internetu z sugestywnym podpisem, że takie żenujące rzeczy robią ludzie żeby się wybić, licząc na to zapewne, że to świetna pożywka żeby zrobić z tego aferę a la darcie Biblii przez Nergala.

Możemy spodziewać się trasy koncertowej?

W temacie trasy to jeszcze do końca nie zewangelizowałam Polski a już wzywa mnie Europa i świat! Jeszcze nie wystartowałam bardziej oficjalnie z koncertowym materiałem po polsku a tu już muszę przygotowywać program po angielsku, bo jest coraz więcej propozycji z innych państw. Gdybym miała sztab już bym pewnie była po jednej i po drugiej trasie koncertowej ale po prostu wszystko muszę robić sama i to pochłania kupę czasu i energii. Układy taneczne, wizualizacje, stroje, efekty specjalne, mixy, chóry, utwory akustyczne na pianino, nauczanie pomiędzy piosenkami tworzy awangardowe, nowoczesne show ewangelizacyjne kierowane głównie do młodych ludzi. Wszystko mieści się do jednej walizki. Niestety nie mam płuc wioślarza i po drugiej piosence trochę wysiadam oddechowo. Żeby się mobilizować do trenowania przypominam sobie jak Madonna (55 lat) robiła fikołki na obcasach śpiewając na scenie… więc widząc coś takiego po prostu rozumiem, że moje show to tylko kropla w morzu cierpienia i pracy, którą ona wykonuje. Wtedy jeszcze lepiej rozumiem czemu pop jest tak ważny.

Mamy taką tradycję, że zawsze pytamy artystów o prowincję. Z czym ci się kojarzy to słowo?

Prowincja kojarzy mi się z czymś co wychodzi do ludzi, czymś energetycznym, czymś dzięki czemu każdy może rozwijać się i czym każdy może się cieszyć

Dziękuję za wywiad.

Dzięki!

Ada Karczmarczyk IDŹ DO ŚWIATŁA  I NIE PIERDOL 2014

One Comment on “Kręcę tyłkiem dla idei Jezusa – Ada “Adu” Karczmarczyk”

  1. Ada słonko, zjedź coś na Boga bo nam wykitujesz w końcu !! Chodziąż z jednego zraza i małe ziemniaczki i bedzie OK !! Jezus nie będzie szcześliwy jak przywalisz w ramy z głodu !!

Comments are closed.