Rozbiory i roztrząsania – Recenzja tomu 10. Dzieł zebranych Gustawa Herlinga-Grudzińskiego – Zuzanna Majer

Jest coś imponującego w wydawaniu dzieła ponad ośmiusetstronicowego w kraju, w którym, jak wynika z ostatnich badań Biblioteki Narodowej, książki czyta zaledwie 10 procent obywateli, na studiach wyższych opracowuje się tylko fragmenty utworów, a internetowe magazyny podają na marginesie przybliżony czas czytania artykułu, co bywa zachętą lub ostrzeżeniem przed ryzykiem lektury. Żyjemy fragmentami, migrujemy, zmieniamy pracę (w częstotliwości zmiany zatrudnienia przewyższają nas w UE tylko Włosi i Hiszpanie), partnerów, wyznanie, ideologie etc. Nic dziwnego, że porwane narracje losów nie sprzyjają czytelnictwu. A jednak Wydawnictwo Literackie publikuje monumentalne wydanie dzieł wszystkich Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, pisarza, którego pamiętamy głównie jako autora wstrząsającego Innego świata.

Światło dzienne ujrzały tomy 1-3, następne wydawane są już niechronologicznie. Jak czytamy na stronie wydawnictwa: „Dzieła zebrane w sumie ukażą się w trzynastu tomach, których edycję Wydawnictwo Literackie oraz opracowujący wydanie krytyczne Instytut Badań Literackich PAN planują zakończyć w 2019 roku, by uczcić w ten sposób setne urodziny Gustawa Herlinga-Grudzińskiego”. W momencie, kiedy piszę tę recenzję, wyszedł właśnie tom 5.

Tom 10., na którym tutaj się skupiam, zawiera szkice, eseje oraz zapisy rozmów (o niejednorodności gatunkowej jako cesze specyficznej dla tego pisarza wspomina w nocie wydawcy profesor Włodzimierz Bolecki) z różnych okresów, przygotowane i opracowane przez znanych i cenionych herlingologów. Teksty te dotyczą głównie literatury łącznie z przyległościami, które to przyległości są potraktowane z taką samą, zapierającą dech w piersiach, pedanterią, jak tematy zasadnicze. Dzięki lekturze tych skrupulatnych analiz Herlinga-Grudzińskiego wracałam pamięcią do szkolnych i poszkolnych lektur, odczytując je tym razem z zupełnie innej perspektywy.

A zatem, wraz z autorem, mamy możliwość prześledzić losy skrajnie różnych postaci kultury: jest Stendhal, Camus, Kafka, pojawia się Natalia Gorbaniewska. Ale spotykamy i Eichmana, a nawet Kubę Rozpruwacza! Jeżeli pojawiają się omówienia książek mniej znanych przeciętnemu czytelnikowi, to osadzone są zazwyczaj w większych, uniwersalizujących kontekstach, co sprawia, że nie czuje się on „wykluczony”. Jednak, co jest oczywiste, docelowym odbiorcą tego akurat tomu będzie czytelnik wyspecjalizowany, a więc np. krytyk literacki, pracownik uniwersytecki, student humanistyki. Czytanie ułatwia także język, który zwyczajnie nie jest trudny i ekskluzywny, co tak modne bywa w literaturze o literaturze. Jest natomiast elegancki, a czasami aż zbyt zgrabny, aż nazbyt precyzyjny, powodując wrażenie, jakby metafizycznych drzwi jakiegoś dzieła nie dało się otworzyć innym już narzędziem, niż właśnie językowym kluczem Herlinga-Grudzińskiego. Jakby w s z y s t k o zostało właśnie powiedziane na temat Kafki czy Camusa. Ten miraż, to złudzenie analitycznej i semantycznej pełni sprawia, że niewiele znalazło się miejsca dla czytelnika i jego własnej refleksji. Owo dążenie do wyczerpania tematu, a nawet kategoryczność sądów, charakterystyczne dla Herlinga mogą się wydawać dziś – w czasach gdy dominują fragmentaryczność, niedopowiedzenie – szczególnie atrakcyjne.

Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Sześć medalionów – eseje z lat 90. W których autor krąży wokół bliskich sobie (także terytorialnie) tematów włoskiej sztuki, kultury i przeszłości. Są to już zupełnie inne – od tych stricte literackich – choć równie charyzmatyczne opowieści quasipodróżnicze naszpikowane historycznymi odniesieniami. Plastyczny język sprawia, że jestem w stanie zamarzyć o podróży do Volterry, bo: „Długi podjazd do Volterry daje przedsmak miasta posępnego, otoczonego urwiskami, wydźwigniętego na wzgórze z głębokich i ciemnych czeluści”. Poza wszystkim właśnie te eseje o sztuce dają nam pokaz pisarstwa Grudzińskiego, jakiego znamy z prozy beletrystycznej. O Rembrandtcie pisze na przykład tak: „Zamierzam zminiaturyzować olbrzyma, chcę wyłuskać jądro jego geniuszu, podobne do klejnotu o wielu załamaniach, do perły o wielu odcieniach (…)”. W tych słowach odbija się pasja pisarska Herlinga, coś, co zawsze porywa czytelnika. Bo Gustaw Herling-Grudziński był autorem totalnym, a w swych sądach często autorytarnym, operował silnymi emocjami, zarazem pozostając zegarmistrzem na poziomie szczegółu.

Jak wiemy ze słów jego córki, pisarzowi bardzo „zależało na pełnym wydaniu jego pism i przed śmiercią powierzył swojej rodzinie zadanie, by czuwać nad realizacja tego projektu”.

Wszystkie teksty zebrane w tym tomie były już wcześniej publikowane i to niejednokrotnie, jak zapewniają autorzy zbioru. Zostały one jednak na nowo opracowane, opatrzone przypisami i komentarzami. Dociekliwych ucieszy na pewno fakt, że dodatek krytyczny ma około 300 stron. Poza wartością archiwizacyjną i edukacyjną ta kolekcja dzieł zebranych będzie po prostu ułatwiać kontakt z tak ważnym dla naszej kultury autorem.

558634-352x500

Gustaw Herling-Grudziński

Dzieła zebrane, tom 10.

Wydawnictwo Literackie