Prowincja? Nie ma, że nie wypada! – Marcin Połoniewicz /// Pan Ząbek

Pan Ząbek

Jak myślisz „prowincja” to co widzisz?

Siano, lipa, słońce, gruszki, gęsi, naga kobieta wybiegająca z sauny prosto do stawu. (śmiech) Prowincja ma trochę pejoratywne zabarwienie. Budzi skojarzenia z czymś co jest zaściankowe, proste, zamknięty umysł i disko polo. Z drugiej strony stanowi też kontrast dla dużych miast, do ich szybkości, chaosu, szaleństwa. Prowincja to spokój, wypoczynek, radość i relaks. Spokojne życie, rodzina, biały dom z czerwoną dachówką. Zaspy, oberwanie prądu i brak wody w studni. (śmiech)

A taka artystyczna prowincja?

Kurcze, wiesz, nigdy o tym nie myślałem w ten sposób. To znaczy wiem co może znaczyć artystyczna prowincja. Też może mieć dwa znaczenia. Z jednej strony malowanie rykowiska, jeleni, makatki i rękodzieło. Może też się kojarzyć z takimi amatorami. Emeryci i działkowcy. Tacy ludzie, którzy malują w wolnej chwili. Robią to z pasji i z miłości. Często robią to dobrze a nawet jeśli nie to zawsze tworzą coś od siebie, z wewnętrznej potrzeby. Ludzie na prowincji się angażują. Tak naprawdę to robiłem w wielu teatrach i te mniejsze offowe instytucje okazywały się bardziej barwne. Tkwi w nich duży potencjał i świeża energia. Przede wszystkim taka sztuka dostarcza satysfakcji większej niż w prestiżowym teatrze gdzie artysta pierdoli, że umie wszystko a techniczny nie może się z nim skontaktować, bo to nie wypada. Ktoś ma fochy i robi łaskę publiczności, że jeszcze dla niej gra. Wydaje mi się, że w prowincji jest autentyczność, naturalność i czystość. Jak jeździłem z Freak Show czy z Gardzienicami to nie było miejsca dla gwiazd. Graliśmy trzy spektakle w ciągu wieczora, co się rzadko zdarza w innych teatrach tradycyjnych. Artysta musiał sam przygotować scenografię, miejsce i zaprosić publiczność. To uczy pokory i szacunku do widza. Przerażające jest to, że my artyści często zapominamy dla kogo i dlaczego to robimy. Nasza sztuka ma wywoływać emocje.

Prowincja to może być jeszcze takie olewanie konwenansów, kanonów. Robię to co lubię, to co czuję w danym momencie za dobre i konieczne. Nie ma, że nie wypada. O! Zbiera mi się na bąka to go pierdzę. To może być tytuł: Pierdzę, bo lubię!

 

>>> zdjęcia pochodzą z archiwum artysty