Uchem PROwincji – Turnstile

Turnstile to zespół, który na moim radarze muzycznym pojawił się dość późno. Powstali w 2010 roku w Baltimore, a pierwsze dwa ciosy zadali już w latach 2011 i 2013. Dwie 7-calowe EPki, Pressure to Succeed i Step 2 Rythm sprawiły spore poruszenie na scenie Hardcore punk. Odznaczają się prostymi potężnymi riffami, które wżynają się w mózgownicę, nóżka sama chodzi. Słychać tu lata 90. i ukłon w stronę złotej zasady: „im prościej, tym lepiej”. Kiedy ich słuchasz, czujesz się trochę tak, jak wtedy, gdy pierwszy raz usłyszałeś Rage Against the Machine.

Ich debiut płytowy Non Stop Feeling wystrzelił ich na orbitę popularności. Słuchały jej dzieciaki na całym świecie. Jest to kontynuacja wcześniej objętej drogi; riffy są jeszcze bardziej natrętne, ale pulsacja basu coraz bardziej funkowa.
Kawałek Blue By You spokojnie mógłby być radiowym hitem, czego zresztą żadnemu zespołowi ze sceny nie życzę…

Ostatnia ich płyta Time and Space postawiła ich w pozycji „Hardcorowych Game Changers”. Tylko raz na kilka lat pojawia się taka „kometka”. Tą płytą złamali schemat i skruszyli beton sceny, która ich ukształtowała.
I za to właśnie ich kochasz albo twój beton twardnieje.
Mix hardcore punka z funkowym groovem, psychodeliczne odjazdy, czasami jakiś klawisz albo elektroniczka w międzyczasie… Jednym słowem przewietrzenie undergroundu.

Widziałem ich na żywo trzy razy. Wiadomo, im więcej widzisz koncertów, tym trudniej jest cię podejść, abyś poczuł się jak na tych swoich pierwszych, kiedy wypacałeś duszę i zbierałeś razy od współtowarzyszy pogo. A potem spełniony padałeś z szumem w uszach.
Mimo tego Turnstile na żywo to był każdorazowo kop w ryj.

Co warte uwagi, ze sceny nie tryska testosteron i ego. Wokalista Brendan Yates odlatuje daleko od stereotypu Hc macho. Na ich koncertach nie liczy się czy jesteśmy słabi, silni, duzi, mali, piękni, brzydcy, modni lub nie. Czy jesteśmy dziewczynami, chłopakami, czy może nasza płeć jest nieokreślona. Liczy się dzika pierwotna wspólnota, chęć bycia razem, ślizgania się w pocie takich jak my. Skakania sobie na głowy i kontestowanie tego, co normalne społeczeństwo ma nam do zaoferowania.

Jeśli będziecie mieli okazje, koniecznie zobaczcie na własne oczy.

M.N. – Muzyczny korespondent Prowincji z Londynu. Skłoters i aktywista. Puszcza muzykę z winyli.