Spojrzenie na słowo – Michał Szymański

>>> recenzja książki “Przestrzeń pisma. Komputery, hipertekst i remediacja druku” J. D Boltera wydanej nakładem Wydawnictwa Ha!Art

* * *

Nakładem wydawnictwa Korporacji Ha!art ukazał się niedawno polski przekład ważnej, choć mało u nas znanej publikacji amerykańskiego badacza mediów i twórcy oprogramowania, które świetnie realizuje wyznaczane w jego własnych książkach standardy – “Przestrzeń pisma” Jaya Davida Boltera. Rzadkością jest, aby książka licząca sobie bez mała piętnaście lat (a jej oryginalne wydanie – dwadzieścia pięć), traktująca o technologii informacyjnej i ewolucji kultury, mogła nadal poszczycić się świeżością i oryginalnością spojrzenia. Choćby tylko z tego powodu warto zapoznać się z tezami jej autora. Jego interpretacje nie zestarzały się ani trochę i nadal mogą służyć za źródło wglądu wszystkim, którym nie jest obojętne dlaczego to, co czytają, wygląda właśnie tak.

Podtytuł eseju dość dobrze streszcza jego tematykę – Komputery, hipertekst i remediacja druku. Streszcza, ale w żadnym razie nie wyczerpuje. Aby wskazać na uniwersalność zachodzących na naszych oczach procesów, Bolter potrafi odwołać się zarówno do rzeczywistości wirtualnej, jak i do Fajdrosa. Termin hipertekst przybiera u niego najszersze możliwe znaczenie, co pozwala mu spekulować na temat dzieł Wittgensteina czy Cortazara i ich nieliniowego, sprzecznego z konwencjami druku charakteru. Głównym bohaterem rozprawy pozostaje jednak zjawisko remediacji – ogół procesów zachodzących pomiędzy dotychczas dominującą technologią zapisu myśli, a wypierającym ją nowym wynalazkiem. Najwięcej, co oczywiste, mówi się tu o relacji pomiędzy drukiem a urządzeniami cyfrowymi. Znajduje się też miejsce dla problemów dawniejszych i wcale jeszcze ostatecznie nie rozwiązanych: opozycji mowa-pismo, konstrukcji książki-kodeksu i wyparcia manuskryptu przez druk. Czyta się o tych problemach jak w dobrej powieści historycznej, choć autora pewnie bardziej rozbawiłoby porównanie z Discovery Channel.

Przestrzeń pisma to przede wszystkim zbiór tez na temat pewnego procesu. Nie są to jednak tezy wyssane z palca. Każdy rozdział dowodzi na nowo erudycji autora; od czasu do czasu możemy również dowiedzieć się czegoś o jego własnym wkładzie w proces remediacji druku. Sporo tu odniesień do innych badaczy zajmujących się podobną tematyką, choć krąg wymienianych nazwisk wydaje się dość wąski. Może to być jedyny, choć chyba znaczący zarzut pod adresem autora – zachodzi ryzyko, że prezentowane przez niego tezy są tezami określonej grupy, słabo skonfrontowanymi z wynikami badań pozostałych ośrodków. Tym niemniej, są to tezy wpływowe i często cytowane.

Kto zatem powinien się tą książką zainteresować? W najszerszym rozumieniu – wszyscy, bo omawiane tutaj zjawiska każdego z nas w jakimś sensie dotyczą i zaproponowane przez autora interpretacje będą do nas powracać na codzień. Ponieważ jednak używany tu język nosi pewne znamiona specjalistycznego żargonu, najwięcej z lektury wyniosą rzemieślnicy mediów i naukowcy-humaniści, zaznajomieni już z podstawami omawianej tematyki. Dla tych pierwszych podejrzewam dodatkową wartość praktyczną – na omawianych przez autora przykładach sporo można się nauczyć, niejednym tekstem kultury można się zainspirować. Omawiane w jednym z rozdziałów literackie hiperteksty są już dość wysoko na mojej własnej liście książek na najbliższe miesiące.

Na koniec wypada jeszcze wspomnieć o dwóch decyzjach translatorskich, nieobojętnych dla odbioru dzieła i wartych uświadomienia czytelnikowi. Po pierwsze, ważniejsze, tłumacze zdecydowali się na feminizację niektórych rzeczowników pełniących funkcję egzemplifikacji, takich jak “czytelnik” czy “autor”. Jest to tłumaczenie dosłowne i w tym sensie wierne – Bolter, rozpowszechnionym już w angielszczyźnie zwyczajem, rzeczywiście posługuje się tu czasem zaimkiem she. Problem polega na tym, że polska kategoria rodzaju funkcjonuje nieco inaczej – przykłady dotyczące ogółu, zarówno kobiet jak i mężczyzn, są z reguły męskie. Może to wywoływać u czytelnika wrażenie, że sfeminizowane przez tłumaczy przykłady dotyczą wyłącznie kobiet, co oczywiście nie jest zgodne z intencją autora. Z jednej strony wiele już napisano o opresyjnych strukturach języka preferującego rodzaj męski jako domyślny i podstawowy, z drugiej pojawia się wątpliwość, czy przekład, z założenia wszak odtwórczy, jest dobrym miejscem na ich zwalczanie.

Po drugie, jedna z podstawowych dla tekstu opozycji immediacy-hypermediacy przełożona została jako bezpośredniość-hipermedialność. Leksykalnie wszystko się zgadza, z perspektywy odbiorcy przeciwieństwo jest jakby łagodniejsze. Bezpośredniość-nadpośredniość? Niemediacja-hipermediacja? Zadanie dla tłumaczy kolejnych tekstów Boltera.

Copyright © by Michał Szymański, 2014

________________________________________________________________________________________________________________

Michał Szymański – absolwent krakowskiego MISHu, trochę psycholog, trochę technomag, trochę pasjonat dziwnej literatury i nadkonwencjonalnej muzyki. Bywa zaangażowany w klub Krakowskie Smoki, czasem można go spotkać w krakowskim pubie Hex nad stertą planszówek i szklanką piwa. Weekendy chętnie spędza w dziczy.

Tekst udostępniany na licencji Creative Commons.

 

Przestrzen-pisma_Jay-Bolter,images_big,17,978-83-64057-41-0Bolter, J.D., Przestrzeń pisma. Komputery, hipertekst i remediacja druku, Korporacja Ha!art, Kraków-Bydgoszcz 2014