Wierzę w prawdziwe kobiece przyjaźnie – rozmowa z Olgą Tokarczuk – Natalia Soszyńska

Kiedy zbierałam informacje o Tobie przed naszą rozmową, znalazłam nagranie niezwykłego spotkania. To był wrzesień 2017, prowadziłaś wieczór poetycki Olgi Jackowskiej, Kory. Oglądałam je, płacząc ze wzruszenia do 5 rano. Dwie wspaniałe, mądre, niezależne kobiety. Kora była dla nas wszystkich, ale szczególnie dla kobiet, bardzo ważna.
By Martin J. Kraft – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=58367535

Olga Tokarczuk: Tak, była boginiczna. To było cudowne spotkanie, pamiętam je dobrze. Kora była wspaniała, silna i mądra, potrafiła zawierać prawdziwe przyjaźnie.
Natalia Soszyńska: Mówiłyście wtedy o kobiecych przyjaźniach. Pamiętam, że Kora powiedziała: „Kamil, nie martw się. Jak ja umrę, przyjdą do Ciebie wszystkie moje koleżanki. Nie koledzy, co ich masz pełno, ale moje koleżanki. Przyjdą, bo mnie kochają”.
OT: I tak było, przyszły wszystkie. Wierzę w prawdziwe kobiece przyjaźnie i boli mnie brak solidarności kobiet w tych podłych czasach.
NS: Żyjemy w czasach, w których ingerujemy w nasze ciała bezmyślnie, kroimy je, odsysamy, przekształcamy. Sprowadzamy je do estetycznej powłoki. Zastanawiam się, czy to nie system obronny naszej chorej duszy dyktuje takie zachowania. Zatraciłyśmy się w tym nowoczesnym biegu. Czy w takim razie, by uleczyć swoją duszę, warto zwrócić się do natury, tradycji?
OT: Do natury na pewno – to zresztą już się dzieje. Ludzie nagle sobie przypomnieli, że żyją wśród resztek natury i zaczynają tęsknić do prawdziwej natury, do dzikiej przyrody. Do tradycji? W jakimś sensie może tak. Ale tradycja często wspiera się na anachronicznych, nieprzystających już do rzeczywistości podstawach, które dzisiaj już nie działają.
Mnie wydaje się, ze wartościowe byłoby odwołanie się do zaniedbanych więzi międzyludzkich, do grup, które mogłyby się stać jakimś wsparciem. Do siostrzeństwa, przyjaźni, stowarzyszeń, które stawiają sobie jakiś cel działania.
Uważam, z ogromny potencjał mają kobiety, te młodsze i starsze. Kobiety dziś strasznie dużo mogą sobie dawać wzajemnie. Staram się tak właśnie żyć – jeśli jest kobieta, która potrzebuje pomocy, pomagam, wspieram, jestem. Wiem, że to nigdy nie będzie zmarnowana energia, bo kobiety potrafią zawsze coś z tą energią zrobić.
NS: Kobiety w trudnych chwilach zawsze trzymały się razem. Może warto dziś skorzystać z tego doświadczenia i mądrości naszych babć?

OT: To ważne, szczególnie w tych trudnych dla nas czasach. Możemy czerpać z tych doświadczeń. Ważne jest, żeby kobiety umiały opowiedzieć sobie swoje historie i odnajdywały ciągłość w opowieści babek, prababek. Istotne jest także, aby czuć, że coś niesiemy w przyszłość, że mamy dużo do zrobienia.

 

NS: Przez to, że próbuje się odbierać nam głos i zabiera wolność, w końcu wyszłyśmy z domów. Spotykamy się na ulicach polskich miast, chodzimy na protesty. Poznajemy nowe kobiety, rozmawiamy.

I wracamy do domu po takim proteście i znowu zostajemy same. Co dalej?

 

OT: Ogromnym zagrożeniem dla kobiet zawsze był i zawsze będzie konformizm, cywilizacja sztywnych, odgrywanych rol społecznych. Dlatego każde myślenie emancypacyjne, genderowe jest uzdrawiające. Ono nas otwiera. To ważne, by na co dzień myśleć o sobie jako o osobie wolnej, dzielącej się energią z innymi. Mówiłam wczoraj na spotkaniu o etyce samoograniczania się. Kobiety prowadzą gospodarstwa domowe, to one są konsumentkami w dużo większym stopniu niż mężczyźni, wychowują dzieci. I dlatego to właśnie kobiety mają większy wpływ na stosunek do środowiska, do świata tego bliższego i dalszego. To od nich we wciąż w dużym stopniu zależy wychowanie dzieci i to, czy wychowają je na wolnych ludzi.

NS: Jest taki fragment w „Biegunach”, który ukochałam wyjątkowo: Te najmłodsze, embriony, których prawie nie widać, to małe rybki, żabki, zawieszone na końskim włosie w przestworzu z formaldehydu. Te większe ukazują nam porządek ludzkiego ciała, jego cudowne upakowanie. Kruszynki niedoludzkie, maleństwa semihominidalne, ich życie nigdy nie przekroczyło magicznej granicy potencji. Mają formę, lecz jeszcze nie dorosły do ducha, być może obecność ducha wiąże się jakoś z wielkością formy. Właśnie, Olgo, czy jest moment, w którym wielkość formy pozwala na pojawienie się duszy?

OT: Jest to rzecz, nad którą sama się wciąż zastanawiam.