Klaun nie zginął, to bóg umarł – Clown’s Crumbs

>>> recenzja pokazu klaunady współczesnej formacji Clown’s Crumbs

Clown Crumbs

Kraków, miasto ziejące kulturalnym stereotypem, z przeterminowaną etykietą artystycznej stolicy trzymającą się kurczowo na wysychającym kleju dawnej świetności. Kraków w którym tradycja spotyka się z nonszalancką awangardą przekwitającą w oparach upadających siedlisk post-bohemy. Kraków gdzie wszystko już było i nic już się nie da. Gdzie w zatęchłym powietrzu gubią się ostatnie nadzieje na powiew nowości. Duszno i gęsto i ciężko. Co zrobisz? Błazeński szpikulec wymierzysz i popatrzysz spokojnie jak uchodzi powietrze.

„Nie jesteście pierwsi i nigdy nie będziecie więc po co wam to wszystko? Mniejsi od Warszawy, mniej bogobojni od Wadowic, zawsze będziecie drudzy”- cedził dosadnie papież Bonifacy w trzecim akcie spektaklu Clown’s Crumbs. Ta międzynarodowa grupa artystów zagościła w zeszły sobotni wieczór na scenie Teatru Barakah z pokazem inspirowanym tekstem „Mistero Buffo” Dario Fo. Pokaz współczesnej klaunady to rzadkie wydarzenie w mieście królów. Dziwne, bo przecież błaźni zawsze byli ważnym elementem dworskiej menażerii. Ich cięty język i zgrabna riposta nie raz towarzyszyły sprawom wagi państwowej, decyzjom na szycie, czy politycznym dyskusjom. Któż jak nie oni mogli otwarcie krytykować władcę, bez skrupułów i zbędnego owijania w bawełnę. Legitymizacja niewyparzonego języka i rozchełstanej cielesności pozwalała im na więcej niż wolno było zwykłemu człowiekowi.

Klaun zawsze balansował pomiędzy różnymi szczeblami społecznej drabiny. Wymykał się prawom, regułom, zasadom. Orędownik ludu, głos wykluczonych, doradca możnych. Jego eklektyczna tożsamość wyciągnięta poza nawias społecznej kontroli czyniła go wolnym. Dystans i bliskość, śmiech i strach, chaos i porządek – wszystko mieszało się w jego barwnej postaci.

W czapce błazna krył się baczny obserwator rzeczywistości i jej niemiłosierny komentator, który wiedział, widział, wyśmiewał.

Klauniarski potencjał nie wyczerpał się wraz z końcem epoki feudalnych panów. Towarzyszył i towarzyszy kolejnym formacjom społeczności ludzkich, zawsze obecny i uważny. Późnonowoczesna, kapitalistyczna rzeczywistość otworzyła przed nim cały wachlarz nowych doświadczeń i przestrzeni krytyki. Obrót pieniądza, pannarodowe korporacje, władza bankierów, dominacja kościoła, konsumpcja i medialna papka – to tylko niektóre z obszarów, które dostały się pod klauniarski obstrzał.

Clown Crumbs

Tekst Dario Fo to znakomity przykład powrotu do błazeńskich tradycji. Do historii obwoźnych pokazów, wędrujących taborów, przemieszczających się z miasta do miasta. Błazen traktowany jest tu jako nośnik informacji, kondensator treści wywrotowych, kopany w tyłek nieszczęśnik. Staje się papieżem świata na opak, nie robiącym sobie nic ze świętości i boskości, zatwardziałym antyklerykałem drwiącym ze wszystkiego i wszystkich. Klaun nie zniknął, to bóg umarł.

Clown’s Crumbs oparty na tekście „Mistero Buffo” to kolejna bardzo udana adaptacja. Adaptacja nie tylko tekstu ale przede wszystkim dopasowanie go do tzw. „naszych czasów”. Artyści i artystki konsekwentnie wykorzystują kontekst miejsca, miasta, państwa, w którym występują. Za każdym razem wyciągają na wierzch i wyolbrzymiają lokalne stereotypy, przesądy i niesnaski. Nie bazują ściśle na tekście – jest ona dla nich bardziej punktem wyjścia do spontanicznych komentarzy czy niespodziewanych zachowań, przez co pokaz staje się bliższy widzom, wdziera się w ich rzeczywistość, atakuje i rozśmiesza, porywa w świat na opak.

Aktorzy/aktorki operują nie tylko słowami. Działają gestem, mimiką, ciałem, bez zbędnych rekwizytów – wszyscy wiedzą, że Jezus trzyma wielki krzyż, choć w jego dłoni jest tylko pusta przestrzeń, a papież, ubrany jedynie w cienką koszulę, tak naprawdę ugina się pod ciężarem płaszcza z gronostajów.

Clown Crumbs

Każda z czterech jednoaktówek budujących spektakl jest interesująca na swój sposób. Ma indywidualny charakter., porusza inny problem społeczny. Z odpowiednią dozą ironii i nonszalancji artyści rozprawiają się z publicznością, z tekstem, z Polską, ze sobą nawzajem. Prztyczki, potyczki, kąśliwe uwagi. Ciekawym był również zabieg wprowadzenia wielu języków. Na scenie słychać było czeski, francuski, holenderski, polski. Artystyczna Wieża Babel. Kolaż dźwięków. Klaunada bez barier.

Publiczność chętnie włączała się w tą błazenadę. Aktywnie reagowała na zaczepki i przyjmowała wymierzone w siebie ciosy. „Pamiętacie Jana Pawła II? Na pewno pamiętacie, bo jesteście starzy” – zaczepia Bonifacy starszych państwa siedzących w pierwszym rzędzie. Wszyscy dali się porwać w ten świat groteski, pełen niemiłosiernych hiperbolizacji. Na półtorej godziny publiczność pozwoliła sobie na zmianę perspektywy i śmiech nad tym, co zwykle budzi jej niepokój, strach. Putin, polityka, krwawiące migdałki, społeczeństwo ryzyka. Ironiczna forma ubrała treść, od której dreszcz jeży skórę na karku.

Clown Crumbs

I kiedy tak siedzisz na ciemnej widowni, czekasz na cud wskrzeszenia Łazarza, słuchasz o tym jak kapitalista gwałcił żonę komedianta, a ten próbuje popełnić samobójstwo, patrzysz jak ślepy i kulawy próbują dostać się do Jezusa to śmiejesz się, bo konwencja jest przecież zabawna. Wiesz, że tak naprawdę śmiejesz się z siebie, bo też co innego ci dzisiaj zostało?

Sabina Drąg

Clown Crumbs

fotografie Justyna Szyszło>>> www.justynaszyszlo.com

2 Comments on “Klaun nie zginął, to bóg umarł – Clown’s Crumbs”

Comments are closed.