Paranoja, czyli Nowe Ateny w starych ramach – Arkadiusz Półtorak

>>> Arkadiusz Półtorak o wystawie Ireny Kalickiej Koń jaki jest, każdy widzi, F.A.I.T., Kraków, 29 maja – 30 czerwca 2015

Marcin

Chciałbym, by po lekturze niniejszego felietonu każdy czytelnik zapamiętał informacje z dwóch ostatnich akapitów – wieść o kunszcie ekspozycyjnym i cieszącej oko fotografii, które można oglądać w krakowskiej galerii F.A.I.T. Wywołany do tablicy przez bojkotujących wystawę Ireny Kalickiej aktywistów oraz przez Piotra Kosiewskiego, który w Tygodniku Powszechnym zamieścił komentarz do napaści owych krytyków (1), kilka pierwszych paragrafów muszę poświęcić jednak ideologicznym sprzeczkom.

Wystawa, o której mowa – Koń jaki jest, każdy widzi – wzbudziła oburzenie widzów, którzy w niepozbawionej ironii pracy przedstawiającej parę białych osób ucharakteryzowanych na czarnoskórych i przebranych w egzotyczne stroje, dostrzegli manifestację rasizmu. w odpowiedzi na ostrą krytykę zamieszczoną przez widzów–aktywistów na Facebooku, swoje wsparcie dla wydarzenia w galerii F.A.I.T. Odwołali organizatorzy krakowskiego Trans*Festiwalu, mimo że jawnie anty–stereotypowy wydźwięk ekspozycji współbrzmi z drogim dla nich postulatem poszanowania różnorodności. Reakcje społecznie zaangażowanych widzów odwzorowują, jak sądzę, schemat znany z postępowania części zachodnich liberałów, którzy w imię walki z kulturową opresją unikają jakichkolwiek przedstawień „naznaczonego” ciała (zamiast walczyć o demaskację mechanizmów symbolicznej przemocy; o szkodliwości takich praktyk przekonuje m.in. Craig J. Saper w książce Artificial Mythologies). Z uwagi o zbieżności krakowskiego skandalu z zachodnią rutyną dodałbym jeszcze, iż w zachowaniach antyrasistowskich aktywistów dostrzegam także rys charakterystyczny dla kultury polskiej, mianowicie predyspozycje do paranoi, znaną tak dobrze na przykład z sejmowej sali plenarnej, gdzie w każdym podpisywanym dokumencie posłowie skłonni są poszukiwać znaków dezaprobaty dla tradycyjnych ról kobiety czy mężczyzny.

Nie wspominam o gender gate po to, by – zobrazowawszy scenę polityczno–kulturowych napięć jako starcie przeciwstawnych obozów – przekonywać, że ksiądz Oko oraz antyrasistowscy aktywiści stoją po tej samej stronie (gdzie – nomen omen – „białe jest białe, a czarne jest czarne”). Wspominam o sejmowych kontrowersjach dlatego, że w obu sytuacjach problemem jest skłonność do ideologizacji, jakkolwiek nieświadoma. Wojując z domniemaną niechęcią Ciemnogrodu Artystów z ciemnej karnacji, krytycy Kalickiej uwewnętrznili mechanizmy rasistowskiej ideologii do tego stopnia, że współuczestniczą w ich reprodukcji. Podobne „uwewnętrznienie” miała na myśli Agata Bielik–Robson w felietonie o warszawskim Marszu Szmat (2); dostrzegam jednak różnicę między aktywistami, o których pisała filozofka, a tymi, o których mowa w niniejszym tekście. Maszerujące „szmaty” – wystrojone na podobieństwo wywłok, jakie zaludniają koszmary konserwatystów (a więc uwewnętrzniające to przedstawienie) – przeciwstawiają się bowiem paranoicznemu wyparciu ambiwalentnych obrazów, podczas gdy krytycy Kalickiej: wręcz przeciwnie.

Tkwi tu poważne niebezpieczeństwo, a jest nim niezmiennie esencjalizacja rasy – mechanizm, z którym „ludzie sprawy”, jak sami twierdzą, próbują się na Facebooku zmagać. w praktyce, jak sądzę, utrzymują ją w mocy.

Pozostaje wreszcie kwestia kontekstu. Nie, nie chcę wzdychać wcale nad „krytycznością” wystawy Kalickiej – jej żywiołem jest, zresztą, raczej rozigrana ironiczność niż chłodna „krytyka”. Chodzi tu głównie o kontekst, w który krakowską ekspozycję wpisać trudno, choć pozostaje on domyślny dla sztuki wielu krajów zachodnich (warto przy okazji wspomnieć, że Kalicką zrugali przede wszystkim zagraniczni goście czy obserwatorzy Trans*Festiwalu). Mowa, rzecz jasna, o historii państw kolonialnych warunkującej wciąż kulturę wizualną Okcydentu. Dostęp do wizualnego kodu, w którym biała modelka francuskiej edycji „Vogue’a” pozuje w makijażu naśladującym czarną karnację oraz etnicznym stroju – wystawiając się tym samym na śmieszność – Polak uzyskuje w sposób zapośredniczony. Kalicka tymczasem naigrawa się właśnie z efektów prowincjonalnego dystansu współczesnej Rzeczpospolitej; fotografia podobna do tej, która wywołała kontrowersje, mogłaby powstać bezrefleksyjnie na korporacyjnej imprezie w Koninkach. Tutu z palmowych liści zastąpiłaby może skąpa bielizna naśladująca wyuzdane stroje którejś z czarnoskórych gwiazd MTV. Jeśli zaś o nich mowa – to dziwne, że żaden z krytyków Kalickiej nie protestował przy okazji wystawy, jaką krakowski Miesiąc Fotografii zorganizował niedawno w Bunkrze Sztuki: tam wizerunki Nicki Minaj widniały tuż obok historycznych, kolonialnych przedstawień, zaś architektura ekspozycji wymagała od widza uruchomienia krytycznych kompetencji, bez których zestawienie mogło wydać się naprawdę kontrowersyjne. Sama Minaj mogłaby, skądinąd, poczuć się potraktowana instrumentalnie na wieść o tym, iż zespół pewnego festiwalu z „postsowietczyzny” widzi w/na jej ciele symboliczną mapę kolonialnej opresji bądź – by posłużyć się cytatem z tekstu kuratorskiego – „spektakl zbudowany na gruzach kolonialnego imaginarium”(3).

Raj

Biskup

W przeciwieństwie do Pawła Szypulskiego, kuratora wystawy Ciało obce, Kalicka nie wymaga od nas, by wnosić w doświadczanie fotografii pokaźny kulturowy kapitał. Wymaga za to – przynajmniej od polskiego widza – sporo autoironii, na co wskazuje już tytuł i dalsze, rozproszone odniesienia do Nowych Aten Benedykta Chmielowskiego: koronnego dowodu sarmackiego zaprzaństwa, które najszczytniejsze oświeceniowe idee (a do tych zaliczam zamysł Encyklopedii) potrafiło wywrócić na nice.

Podobnie krakowskie zaprzaństwo nicuje rozmaite projekty edukacyjne dzisiejszych instytucji kultury: już to w MOCAKu, gdzie w imię obrony moralności błaga się Marię Annę Potocką, posłów i Pana Boga o demontaż wystawy Gender w sztuce; już to w Starym Teatrze, gdzie jeszcze nie tak dawno – jak głosi plotka – przeciw tłumaczeniu widzom treści Akropolis Wyspiańskiego pewien krakowski bard zaprotestował słowy: „my to wszystko wiemy, my jesteśmy z Krakowa”. Z Krakowa – co rzuca się w oczy – pochodzą również pozłacane ramy, w które kuratorzy wystawy Ireny Kalickiej, Magdalena i Gaweł Kownaccy, oprawili inspirowane Nowymi Atenami fotografie. Kunszt ekspozycyjny to wielka zaleta najnowszej propozycji F.A.I.T.–u. Ramy „jak z Karpińskiego zdjęte” nie tylko wyjaskrawiają koncept poświęconej kliszom kulturowym wystawy, ale także w niespodziewany sposób wydobywają piękno kilku zdjęć, zwłaszcza tego, na którym widnieją obłożone bańkami plecy – jaskrawo złote listwy zmieniają to przedstawienie w kompozycję niemal abstrakcyjną czy też, on the worse side, budzącą skojarzenia z secesyjnym kiczem.

Stereotypizujące myślenie, które wedle założeń Kalicka wyśmiewa, nie jest za to obce miastu, w którym podziwiać można perłę polskiej secesji – Pałac Sztuki Franciszka Mączyńskiego (warto dodać, że mieści on instytucję kultury spetryfikowaną niczym obiekt stereotypizującej przemocy).

Na oprawie zyskuje także fotografia przedstawiająca osobę o trudnej do określenia płci, opartą o jońskie kolumny – praca szczególnie subtelna (w przeciwieństwie z wulgarnego i zwulgaryzowanego przez ramę á la Stanisławski/Filipkiewicz autoportretu artystki w krakowskim stroju). Fotografia ta dowodzi malarskiej wrażliwości Kalickiej (tu cienie naprawdę przywołują na myśl Karpińskiego), ale także wrażliwości na problematykę stereotypizacji; wbrew nieco prześmiewczej konwencji wystawy, tym razem autorka obeszła się z tematem nad wyraz subtelnie, a nawet – można by rzec – z wielkim szacunkiem. Tym bardziej należy pożałować utraconego wsparcia organizatorów Trans*Festiwalu, którzy nie powinni wstydzić się omawianej ekspozycji w swoim programie.

Arkadiusz Półtorak

Bańki

Rezerwa

(1) www.tygodnikpowszechny.pl/zamykacze–wystaw–28544

(2) www.krytykapolityczna.pl/felietony/20130520/o–uwewnetrznieniu
(3) bunkier.art.pl/?wystawy=pawel–szypulski–cialo–obce

Arkadiusz Półtorak – kulturoznawca i polonista, absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim; kurator wystaw (m.in. malarstwa Jankiela Adlera czy Ludmiły Woźniczko) i krytyk; publikował m.in. w Dwutygodniku i MOCAK Forum