Na granicy czarnogórskiej czekamy około dwóch godzin – Podróż przez Albanię – Karolina Siwicka

Na granicy czarnogórskiej czekamy około dwóch godzin. Postrzępione flagi unii europejskiej powiewają wypłowiałe. Czarnogóra nie jest w Unii Europejskiej, co nie przeszkodziło jej narzucić sobie ich waluty. Wjeżdżamy do Albanii.
Od razu po przekroczeniu granicy dopada nas drażniąca gardło i oczy zawiesina. Nasz smog to pikuś. Jest coraz gorzej i dociera do nas, że to jest właśnie powietrze, które będzie nam towarzyszyć przez następnych kilka dni. Zamykamy okna. Skręcamy wywietrzniki. Droga, która miała być autostradą, wymyka się przyjętej definicji. Od momentu zjazdu z granicy bierzemy udział w albańskim GTA. Mijamy furmanki zaprzęgnięte w osły, rowerzystów jadących pod prąd, co kilkanaście metrów przy drodze palą się wszechobecne śmieci, gęsi i kury chodzą wzdłuż i wszerz autostrady. Po godzinie aklimatyzowania się z otoczeniem nie dziwi już nic.
Kierujemy się na południe. Co pięćdziesiąt metrów na przemian z opuszczonymi hotelami, stoją stacje benzynowe. Zdają się okolicznym miejscem kultu. Się tu posila, spotyka, wyczekuje. Życie w oparze tęczowej marynaty. Wiemy już, że na drodze kto pierwszy ten lepszy, a rondo to obracająca się bez zasad turbina. Przyjechaliśmy tu skuszeni opiniami o albańskich górach i morzach, o kraju, który jeszcze nie został zmiażdżony turystyczną gębą, a marzymy tylko o tym, by przestało śmierdzieć i szczypać w oczy, a przy drodze pojawiło się jakiekolwiek pobocze, które nie jest wysypiskiem śmieci. Na próżno.

Albania dźwiga się nadal z okresu wieloletniego zakazu i izolacji. Bunkry i pustostany kontrastują natomiast z mercedesem nówką na drodze – zdaje się on niemalże jedynym rodzajem samochodu pojawiającym się tam na drogach, czy to wieś, czy miasto. Obok Mołdawii i Serbii, Albania jest jednym z najbiedniejszych państw w Europie, a w skrajnym ubóstwie żyje prawie 25% społeczeństwa. Przychód z szarej strefy brutto to aż 50%. Szeroko rozumiane rolnictwo jest najważniejszym sektorem słabo rozwiniętej jeszcze gospodarki. Wiele osób wyjeżdża też do pracy za granicę, zwłaszcza do Niemiec, stąd te mercedesy na drogach. Po wieloletnim odosobnieniu Albania otwiera się na rozwój turystyki międzynarodowej, a liczba ludzi odwiedzających ten kraj przekracza ponad milion rocznie.

W siedzenie wbijają nas góry; przed nami rezerwat Rezome. Krajobraz zachłannie potrzebny po dawce odoru palonego plastiku. Rozpoczyna się wizualna odwilż. Przed Sarandą osiągamy stan euforii. Mgliste szczyty górskie, mienią się bordowo-zielono-złotą sekwencją. Natomiast gnijące dywany przydrożnych śmieci ustępują miejsca coraz częściej pojawiającym się krzyżom, które w majestacie przyrody, nakazują zdjąć nogę z gazu.

 
Ksamil pod koniec października okazał się wyludnionym i spokojnym miejscem. Mała wioska, która w sezonie straszyła tłumem turystów, była uderzająco spokojna. Dojechaliśmy nad wybrzeże i miałam wrażenie, że ktoś rozciągnął przed nami ożywiony obraz 3D prosto z Photoshopa. Przypadkowo trafiamy na plażę z wymowną nazwą Bora Bora Beach! Ze zwałów przydrożnych śmieci, wyrzuciło nas wprost w reklamę Bounty 90. Jasne i piaszczyste wybrzeże łagodnie opadając, łączy się z lazurem jońskiego morza. Palmy uświetniają krajobraz śródziemnomorski. Horyzont, na którym widoczne są oddalone zielone wyspy, regeneruje nasze oczy. Frytki nigdy nie smakowały tak dobrze. Gruby rudy kot przechadza się wokół poskładanych leżaków. Sezon się skończył. Wszyscy możemy odetchnąć. I kot. I pani od frytek. I my.

 

Wkrótce na niebie pojawił się tęgi pas chmur, zrobiło się zimno, nadciągała burza.
 
 
 
Dojeżdżamy do Grecji, powietrze czyste, niebo bezchmurne, listopad: 18 stopni Celsjusza…
>> Karolina Siwicka - Ślązaczka, kulturoznawczyni (nie poleca). Z ludźmi na dystans, nad człowiekiem stawia zwierzę. Wkurwia ją dzisiejsza Polska, jest emigrantką od wielu lat. Podróżuje, funkcjonuje, robi zdjęcia <<

4 Comments on “Na granicy czarnogórskiej czekamy około dwóch godzin – Podróż przez Albanię – Karolina Siwicka”

Comments are closed.