Czasami zastanawiamy się, czy mowa jest darem, czy może przekleństwem. I dlaczego bywa tak, że słowa bardziej dzielą, niż łączą.
Janina Koźbiel we wstępie do zbioru wywiadów pt. Słowo i sens pyta wprost „[…] jak to się dzieje, że >>ściany naszego więzienia<< wciąż wznosimy przeciwko sobie nawzajem?”.
Książka, o której dzisiaj napiszę, nie odpowiada na te pytania. Jest natomiast próbą dyskusji na temat tychże wątpliwości, dyskusji, do której autorka zaprosiła bardzo interesujących twórców: poetów, prozaików, reportażystów i reżysera teatralnego. Justyna Bargielska, Joanna Bartoń, Marek Bieńczyk, Julia Hartwig, Hanna Krall, Andrzej Stasiuk, Olga Tokarczuk, Piotr Tomaszuk, to ważne postacie ze świata naszej zbiorowej świadomości kulturowej. Ciekawe, że zestawiono tutaj osoby w różnym wieku, co powoduje, że ich percepcja świata jest zróżnicowana, a bywa, że i przeciwstawna.
We wstępie, używając nieco biblijnej frazy, autorka przywołuje Wieżę Babel jako metaforę współczesnych demokracji, które usiłując robić coś razem, nie mogą się ze sobą porozumieć. Czy to jest w ogóle możliwe? Gadamer pyta: „(…) czym w ostateczności jest język: mostem czy granicą. Mostem, przez który komunikujemy się nawzajem i który nad przepływającym nurtem inności nabudowuje tożsamości, czy też granicą, która wyznacza nasze samo wyrzeczenie się i odbiera możliwość wyrażenia i oddania w pełni siebie”.
Mam wrażenie, że wybierając swoich bohaterów Koźbiel liczyła na ich oryginalność w formułowaniu poglądów, a ponadto brała pod uwagę wyraźnie określony stosunek tych artystów do języka jako tworzywa literackiego.
*
Właściwie nie ma konkretnego punktu wyjścia w tych rozmowach. Sytuacja rozwija się w zależności od konkretnych temperamentów bohaterów książki. Pytani czasem wyrażają sprzeciw wobec poruszanych kwestii, ale dzięki swobodzie, jaką im pozostawia Janina Koźbiel, ten delikatny konflikt tylko dynamizuję rozmowę z korzyścią dla czytelniczego odbioru.
Jakie są te główne kwestie? Zasadnicze jest pytanie o stosunek do Boga i Absolutu, a także, czy literatura może zastąpić religię. To pytania nieśmiertelne i zawsze warto posłuchać, co mądrzy ludzie mają na ten temat do powiedzenia. Na przykład Justyna Bargielska, poetka i prozaiczka, opowiadając o bliskości sacrum, deklaruje katolicyzm od trzeciego miesiąca życia, zbacza także w stronę dyskursów feministycznych i macierzyństwa. Julia Hartwig natomiast twierdzi, że szuka odpowiedzi na największe pytania w Biblii i Nowym Testamencie i – „zawsze coś tam znajduje”. Zaznacza przy tym, że jej poszukiwania mają charakter pseudoreligijny. Hanna Krall na różne sposoby unika odpowiedzi, a Andrzej Stasiuk wyznaje niespodziewanie: „Byłem i jestem pisarzem religijnym, aczkolwiek nigdy nie chciałem tego mówić wprost – z szacunku dla czytelnika”. Stawianie literatury w miejsce religii nie pasuje jednak większości. Tomaszuk kwituje: „Bywa, że Kościoły przeszkadzały w rozmowie z Bogiem, kultura nigdy”. Tak samo różne będą zdania na temat traktowania języka w służbie literatury; zgodzę się chętnie z Julią Hartwig, która mówi: „Ja po prostu bardzo stronię od wszelkich sytuacji wulgarnych, obniżających poziom myślenia i czucia; nie ma tam barbaryzmów, które są bardzo modne teraz. Niewątpliwie na tym poprzestanę. Taką drogą szłam od wczesnej młodości; dobrze sobie z tego sprawy nie zdawałam, natomiast zawsze miałam takie poczucie, że jest jakaś odpowiedzialność za to, co się pisze”.
Po przeciwnej stronie sytuuje się ze swoimi poglądami Stasiuk, który traktuje język jako materię ożywioną i fluktuującą: “Język jest jak organizm. Nie można wyciąć pewnego organu i powiedzieć, że on jest brzydki albo się nie nadaje, bo język wtedy jest sztuczny, zaczyna umierać; ja chcę całą gamę wykorzystywać – subtelności, intelektualności, poetyzmu, patosu, ale też żartu i… kurwa, dupa, cycki; wtedy mam możliwość pokazania kontrastu, to jest kapitalne, mogę oddać napięcie między tym, co abstrakcyjne, intelektualne, a tym, co cielesne”.
Dzięki napięciom, które powstają podczas każdej z rozmów, dowiadujemy się nieco więcej o pisarzach, czegoś pozatekstowego, chciałoby się rzec. Mam wrażenie, że nawet Hanna Krall, która w wywiadach zazwyczaj się nie otwiera, tutaj wydaje się w pewnej zażyłości z Janiną Koźbiel i może dlatego ta rozmowa jest pełna energii i niespodziewanych zwrotów akcji, a rozmówczynie zamieniają się rolami: pytana raz po raz zmienia się w pytającą. Jednak jeżeli ktoś szukałby kompletnego portretu danego autora, to może się nieco zawieść, Słowo i sens to raczej zestaw problemowych rozmów ze znanymi ludźmi, bez zamysłu monograficznego.
Mamy więc książkę gęstą od refleksji, frapującą, a zarazem lekka w lekturze. Stanowi to miłą odmianę dla konwencjonalnych wywiadów z artystami, które często są po prostu płytkie i ledwo muskają interesujące tematy. W przypadku Słowa i sensu jest inaczej – lektura pozostawia po sobie pewien niedosyt, ale w pozytywnym znaczeniu.
Za tym wszystkim stoi Janina Koźbiel; redaktorka, od lat wraz z mężem – Janem Koźbielem, prowadzącym wydawnictwo JanKa – wydaje oryginalną i mało znaną literaturę polską. Po Słowach i światach (wydanych w 2012 roku) to jest jej kolejna książka, do której zaprosiła do rozmów ciekawych twórców. Widać wprawę w jej działaniu, w tym, w jaki sposób podchodzi do swoich rozmówców i jak prowadzi dialog. Pozwala swoim interlokutorom na wiele, zbaczając z wcześniej planowanych ścieżek, osiągając w ten sposób efekt naturalnej, żywej, autentycznej wymiany zdań. Dzięki temu każda rozmowa staje się wypadkową dwóch energii, jednak ze słuszną przewagą tej pochodzącej od artysty. Bo Janina Koźbiel potrafi pozostać w cieniu i w żadnym wypadku nie „formatuje” swoich rozmówców.
Premiera książki już 27 października na Targach Książki w Krakowie!
Strona Wydawnictwa JanKa >>> Zobacz
PROwincja objęła matronatem wydanie książki