Trzeba się cieszyć tym co jest – Joanna Rajkowska

Prowincję rozumiem na wiele różnych sposobów. Trochę się po tych prowincjach przemieszczam. No i sama mieszkam na polskiej wsi, przynajmniej od czasu do czasu.

Robiłam ostatnio projekt na przedmieściach Birmingham, w Erdington. To była kiedyś wieś. Ludzie chcą, by znowu nią była, żeby Erdington przestało być jedynie suburbią, przedmieściem, dodatkiem do wielkiego, postindustrialnego tworu. Chcą odwrócenia się od miasta. To jest genialny koncept. Jak o tym usłyszałam, to mi się światło pojawiło w głowie – trzeba zmienić myślenie. To już nie jest postindustrializacja. Nie ma sensu mówić o schyłku, należy mówić o początku zupełnie nowego procesu, nowego, odwrotnego kierunku, który nie ma jeszcze nazwy.

Przedmieścia i prowincje pod względem horyzontów, jakie ludzie mają, to horror. Ten horror jest generowany przez dołujący kompleks niższości, poczucia, że obok coś jest większe, bardziej otwarte, bardziej pomieszane. Trzeba to rozumieć i tak ustawić punkt odniesienia, by ludzie grawitowali do niego. Kluczem do zmiany może być przekonanie ludzi na wsiach, że to kim są i to co mają, jest ok. Uświadomienie im, że powinni się z tego cieszyć i być z tego dumni. Naprawdę, czasem nie trzeba niczego polepszać, trzeba się cieszyć tym co jest, że buraki rosną i to jest okej! Polska wieś jest genialna. To są ostatnie lata, kiedy możemy się cieszyć, że kapitalizm z całym swoim koszmarem jeszcze polskiej wsi nie zniszczył.