Wyjść z mieszkania – Rozmowa z Wojciechem Waglewskim

354

J: Chcę zapytać o Pana wizję prowincji. Siedzi w Panu jeszcze kompleks prowincjusza?

Sporo rzeczy z tym się wiąże… Pierwszy był kompleks prowincjusza polegający na tym, że będąc dzieckiem – miałem 5 czy 6 lat – przyjechałem z Nowego Sącza  do Warszawy i zostałem wciśnięty w miasto. Ten kompleks oczywiście długo trwał, chociażby z powodu akcentu. Ale wydaje mi się, że to jest mniej istotne. Jeśli chodzi o prowincję cały czas mnie niepokoi – i to jeszcze trochę potrwa zanim to się zmieni – podział kulturowy na Polskę A i Polskę B. Artyści do niektórych miejsc nie przyjeżdżają, bo nie ma tam miejsca, gdzie mogliby zagrać. Z drugiej strony, publiczność tam nie jest zainteresowana, żeby oglądać artystów, bo ogląda telewizor. To znaczy czuję, że jest coś takiego jak Polska telewizyjna. I to jest taka publiczność, która myślę stanowi 90% odbiorców telewizji publicznej. Powstało takie błędne koło. Telewizja (publiczna, do prywatnych się nie mieszam) zadowolona że ma oglądalność, niczego nie chce kreować, ponieważ ta oglądalność ich satysfakcjonuje. Natomiast ja, w kręgu ludzi w wieku moich synów i trochę młodszych, mieszkających w miastach, nie znam nikogo kto ma telewizor, kto w ogóle ogląda telewizję. W związku z tym, telewizja się kompletnie odłączyła od miasta, przestała myśleć o tym, żeby pokazać jakieś ciekawe rzeczy. I to jest taki podział moim zdaniem słaby…

J: Nie chodzi nam o to, że  traktujemy prowincję jako małomiasteczkowość, ani konkretne miejsce, traktujemy to pojęcie szerzej. Może odwołam się do stwierdzeń “Prowincujsz w Warszawie, prowincujsz w Europie”, które padły w rozmowach z Panem a odwołują się do trasy z Osjanem…

No tak, to jest jeden z aspektów. Telewizja stała się właśnie wyznacznikiem mentalności wzorów kulturowych dla prowincji w Polsce, a duże ośrodki z tej telewizji się wycofały. Prowincjonalność pojawia się też niestety, i to jest przykre, kiedy się wyjeżdża za granicę. Jest taki model Polaka, który bardzo chce zwrócić na siebie uwagę za granicą. Najczęściej zwraca tę uwagę taką ostentacją, wulgarnością wynikającą tak naprawdę z jakiegoś lęku, z jakiegoś poczucia niższości, że trzeba za wszelką cenę pokazać, że jest się światowcem…itd …To dość stare i często opisywane zjawisko (choćby Gombrowicz).

S: Geograficznie, jak spojrzeć na Waszą trasę gracie w dużych miastach – zaczęliście w Poznaniu, ale dzień później w Szamotułach. Dziś Opole, wczoraj Racibórz…

To nie jest taka dychotomia, którą można dokładnie określić. Są miejscowości malutkie, które mają bardzo prężnych ludzi, których pasją jest promowanie kultury. Oni się zdarzają w Szamotułach, oni się zdarzają w Raciborzu. Jest tam taki klub, który się nazywa Na Końcu Świata i dzieją się tam wydarzenia naprawdę ważne. Także myślę, że są ludzie, którzy przełamują te standardy.

Taka klasyczna wizja prowincji to jest mała dziurka, w której restauracje funkcjonują tylko z okazji komunii i chrzcin. Ludzie żyją tak, jak się żyło w komunizmie, czyli takim „życiem zamkniętym”. Obserwuję z satysfakcją , jak powoli zaczynamy się stawać społeczeństwem otwartym, wychodzimy na ulicę, do restauracji, barów, kawiarni… Zamiera żywot prywatek domowych i wcale mi tego nie żal. Potrzebujemy powietrza, przestrzeni… także w relacjach międzyludzkich, koleżeńskich, sąsiedzkich…  Wracam pod koniec września z wakacji i obserwuję, jak na Kabatach, w miejscu, w którym mieszkam, sytuacja się zmienia. Jeszcze trzy lata temu knajpki były puste. Dwa lata temu trzeba było zacząć dostawiać stoliki na zewnątrz, a w tej chwili już tam trzeba rezerwować miejsca. Więc ja myślę, że to wyjście z mieszkania to jest taka cecha, która powoduje, że normalniejemy… “coraz więcej kolorowych a na każdym balkonie kwiat…”.

Zacząłem faktycznie podziałem na duże i małe miasta, ale te duże miasta są czasami bardzo prowincjonalne w sensie mentalności. Mam dom na wsi, gdzie czuję się fantastycznie, gdzie mieszkają ludzie niezwykle otwarci na nowy świat. Także nie jest to granica terytorialna, ani administracyjna, to jest granica mentalna.

fotografia: voovoo.pl