The Killing czyli jak przenieść Kopenhagę do Seattle i niczego nie zepsuć

Krajom skandynawskim od jakiegoś czasu przylepiono łatkę europejskiego jądra ciemności. Oczywiście nie dotyczy ona prawdziwego życia, bo poziom przestępczości na Półwyspie Skandynawskim jest prawdopodobnie porównywalny z tym w Watykanie, ale szeroko pojętej popkultury. Od Finów mamy Apocalyptikę i tonę ciężkich brzmień. Szwedzi dali nam komisarza Wallandera i dziewczynę z tatuażem (a Davidovi Fincherowi możliwość zrobienia kolejnego filmowego arcydziełka). Norwegom z kolei dziękujemy za Jo Nesbo, którego pr
odukowane niemal na masową skalę kryminały zalewają ostatnio empikowe półki. A Dania? Szekspir co prawda spekulował na temat ambiwalentnej natury Ofelii, a Gang Olsena rabował banki, ale to nic w porównaniu z plejadą psychopatów i seryjnych morderców z opowieści Stiega Larssona czy Henrika Mankella. Do niedawna więc Dania na tle sąsiadów wypadała blado i bezkrwawo. Wszystko zmieniło się po premierze serialu Forbrydelsen – opowieści o brutalnym zabójstwie nastolatki, której nie powstydziłby się żaden wiking.

the-killing-la-6-3-13

Jako że koniunktura na wszystko co skandynawskie i mroczne napędza ostatnio amerykański przemysł filmowy, nie trzeba było długo czekać zanim spece z AMC położyli łapy na prawach autorskich do scenariusza. Nie trzeba również znać specyfiki amerykańskiego rynku filmowego, żeby wiedzieć jak się zwykle kończą takie przejęcia. Kopenhaga przenosi się do Seattle, główna bohaterka zostaje bohaterem, najlepiej przystojnym trzydziestolatkiem, a czarny charakter, zamiast knuć inteligentną intrygę, w zawoalowany sposób zwierza się policji z trudnego dzieciństwa na łamach listów skleconych z powycinanych z gazet literek. Otóż, uwaga, uwaga, w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Jest lepiej. Brzmi jak herezja ale to fakt. Amerykańska wersja pod tytułem The Killing rozkłada pierwowzór na łopatki i to nie tylko pod kątem produkcji (czego można by się jeszcze spodziewać biorąc pod uwagę budżet jakim dysponuje AMC) ale przede wszystkim dynamiki narracji i gry aktorskiej.

The Killing jest świetnie napisany, co widać bardzo dobrze w obu wersjach. Mimo wielości przeplatających się wątków i wciągania w intrygę coraz to nowych postaci, scenarzyści sami nie dali się zapędzić w ślepy zaułek ani, co ważniejsze, nie posłali tam widzów – historia wciąga, jest w miarę wiarygodna i przede wszystkim logiczna. Nie ma typowych dla Amerykanów zagrywek pod tytułem zamiatanie niepasujących wątków pod dywan w przekonaniu, że to przecież serial i nikt nie zauważy. Nie ma też bezsensownego podkręcania tempa spod znaku „główny podejrzany jest za mało podejrzany, dodajmy dla zmyły jeszcze jednego”. Prawdopodobnie duża w tym zasługa producentki serii, Veeny Sud, która pracowała nad remakiem i, jak widać całkiem skutecznie, pilnowała Jankesów, aby nie sprowadzili narracji na manowce taniej sensacji a’la CSI WstawdowolnemiastowUSA.

Gdyby tylko amerykańscy naukowcy znaleźli sposób na to, jak nauczyć odtwórców głównych ról, Mireille Enos i Joela Kinnamana, perfekcyjnego szwedzkiego w kilka tygodni, zapewne powstałaby tylko jedna wersja The Killing. Enos, aktorka niesamowicie charakterystyczna, niesztampowa, idealnie nadaje się do roli wycofanej detektyw Sary Linden. Stworzyć postać kobiecą, która jest zimna, zdeterminowana, obojętna na większość aspektów życia poza pracą, a jednocześnie stara się, trochę wbrew własnej naturze, być dobrą matką dla nastoletniego syna, nie jest zadaniem łatwym (szczególnie, jeśli twoim znakiem rozpoznawczym ma być wełniany sweterek z folkowym skandynawskim szlaczkiem). Enos nie boi się być odpychająca i brzydka w jednym momencie, by w następnym, bez zbędnego nadużywania środków wyrazu, sprawić, że zaczynamy wszystkie jej wybryki rozumieć, a nawet usprawiedliwiać. Odskocznią od psychozy Linden i osią komiczną serialu jest jej partner, Holder: były narkoman i wegetarianin stołujący się w McDonaldzie. Grający go Kinnaman wypada całkiem wiarygodnie jako chłopaczek z sąsiedztwa, który przeszedł na jasną stronę mocy (ale nie stracił przy tym złośliwego poczucia humoru).

Kilka tygodni temu wystartował trzeci sezon The Killing.  Forbrydelsen ma tylko dwie serie. Ciekawe, czy bez prowadzenia za rączkę po ścieżce oryginału, Amerykanie będą dalej trzymać poziom? Po pierwszych czterech odcinkach jest nieźle. Polecam trzymać kciuki i oglądać.

 

Karolina Pałys