Swój do swego po swoje – Włodek Dembowski

 >>> z Włodkiem Dembowskim z formacji Łąki Łan rozmawiały Karolina Pałys, Jagoda Cierniak, Sabina Drąg

969950_566971679992045_548140593_n

Spowiedź, czyli nasz zapowiadany Art Konfesjonał.

Zadzwoniłyście w odpowiednim momencie jeżeli chodzi o ten Art Konfesjonał.

Tak?

No tak, byłem akurat na cmentarzu. Zbierałem kwiatki na dzisiejszy koncert więc jak zostałem zaproszony nagle do konfesjonału to się wzruszyłem.

A czemu akurat na cmentarzu?

A jak myślisz? Bo są za darmo. Do tego dzięki temu dostają drugie życie ponieważ są to kwiatki ze śmietników. No i duchy lokalnych przodków łączą się nagle z duchami tych jeszcze żyjących. Tak już od lat. Tradycja.

Pierwszy grzech to pycha.

Czosnek mój jest pycha!

Ba! To bez wątpienia. Chciałyśmy też zapytać co czujesz jak stoisz przed publicznością wiedząc, że przyszła właśnie dla ciebie. To ludzie, którzy słuchają twojej muzyki. Wieszają sobie twoje zdjęcia na ścianie. Co czujesz stojąc przed nimi? Czy czujesz się bosko?

Dem-bosko! Przede wszystkim czuję, że jest to wielka odpowiedzialność i mam nadzieję, że jej podołam, że nie zawiodę nikogo.

A jeżeli masz poczucie, że ktoś przychodzi tylko dla Ciebie…

To czuję wdzięczność. Miałem taki moment, że to mogła być już trochę pycha, ale staram się jej unikać. Wiem, że to nie jest ani zdrowe, ani potrzebne, ani naturalne.

Pora na chciwość. Czego chcesz więcej?

Braku chciwości. W sumie tak na co dzień, to nie potrzeba mi nic więcej poza wytrwałością i wiarą w to co robię. Nie ma co patrzeć na życie z postawy roszczeniowej. Nie wiadomo co się będzie działo. Raczej niczego nie chcę więcej.

A muzycznie?

W sumie to jestem otwarty na wszystkie dziwne historie w tym temacie. Od jakiegoś czasu jestem zakochany w Grubsonie. Nasze drogi się przecięły i teraz robimy wspólny kawałek.

A czy jest ktoś komu zazdrościsz i kogo chciałbyś w jakiś sposób naśladować? Kogo styl życia cię inspiruje?

Moim ulubionym legendarnym celebrytą jest Jezus z Nazaretu.

Zazdrościsz mu?

Nie zazdroszczę mu broń boże, ale bardzo go lubię i myślę, że wzorować się na nim jest lepiej niż na 50 Cencie albo nawet i na Madonnie.

A co cię wkurza?

Wkurza mnie jak coś mnie wkurza, bo wtedy czuję, że jestem niezharmonizowany. Jak ktoś mnie wyprowadza z równowagi to mam pretensje tylko do siebie, że daję się temu ponieść. W sumie tylko ja się wkurzam. Zazwyczaj staram się nie dawać siły przeciwnikowi w ten sposób. Wręcz jak coś mnie zaczyna denerwować to staram się to polubić. Wysłać temu jakąś sympatię, współczucie.

Na przykład?

No można by wymieniać bardzo dużo i długo. Począwszy od polityków, przez tych co kiepują do wody. Ale ja nie lubię się wkurzać, nie lubię jak coś mnie wkurza.

To jak tam u was z lenistwem?

Bardzo dobrze (śmiech) Nawet na metce mam napisane.

Polski leń bez spinki.

(śmiech)

Teraz może trochę zielonych pytań, ekologicznych, o czystości. O co chodzi z permakulturą i czosnkiem? Opowiedz nam historię?

Ojojoj historia czosnku jest bardzo długa i skomplikowana. Jest to czosnek, który razem z moją narzeczoną i teściami wyhodowaliśmy pierwszy raz na polu w Mołdawii. Ponieważ tam akurat dało się ogarnąć tanio pole. No i na totalnie czystej, nie skażonej żadnymi środkami glebie z niemodyfikowanych genetycznie nasion, na słoneczku, pięknie wyhodował nam się czosnek. Urzędnicy nie dowierzali, że po prostu taki czosnek można wyhodować bez dodawania chemii, bez sztucznego użyźniania ziemi. No i co? I jest bardzo fajny. Bardzo fajnie smakuje. Jest taki soczysty. Ma mocny smak. Ładnie pachnie. Nadaje się też na zgrabny bukiecik.

Po ile stoi?

Taka główka w związku z tym, że jeszcze odstrasza złe duchy no i jest to oryginalny PaproCzoch, taką firmę teraz zakładam, nie będzie może tak drogi jak Hugo Boski. Póki co musi się zwrócić więc nie będzie najtańszy, 3 zł główka czosnku.

Uuu to chiński konkurent może poważnie zagrozić PaproCzochowi.

No wiesz, ja wierze, że to centrum, o którym mówiłem, już się zbliża. Ci ludzie, którzy teraz kupują czosnek tak naprawdę oszczędzają na zdrowiu, co może przynieść skutki dopiero w przyszłości.

Czyli bliskie ci są tzw. zielone tematy, faktycznie hodujesz, uprawiasz swój ogródek….

Tak, bliskie. Dużo czasu spędzam w plenerze, z naturą, ze zwierzątkami, z drzewami, z chmurkami. Staram się dużo pływać w wodzie. Używać jak najmniej chemii w życiu i jakichkolwiek, sztucznych kosmetyków. Zakupy staram się robić w sklepach lokalnych. Ubrania też kupuję raczej u osób, z którymi mogę mieć kontakt. Unikam po prostu wszystkiego co monopolizuje wszystko. Wiadomo, że czasem nie da się tego uniknąć i nie mam też z tym żądnej spinki.

A jak się czujesz na takich dużych sponsorowanych festiwalach?

Bardzo dobrze jeżeli mogę powiedzieć to, co teraz mówię. A tak to mi nie przeszkadza, byłem w gorszych miejscach. Tu jest tak naprawdę fajnie, no co zrobisz. Właśnie przed chwilą żeśmy z łódeczki zeszli, więc jeszcze się porozkoszowaliśmy tutaj.

Nie reprezentujesz mainstreamowego schematu myślenia.

Cieszę się i mam nadzieję, że będę jednym z pierwszych, którzy zaczną zmieniać ten środek. Już nie długo zobaczycie to będzie właśnie mainstream.

Tak?

No! Jak się zmieni ten sposób myślenia to już się wszystko zmieni i nie będzie żadnego mainstreamowego i niemainstreamowego podziału. Lepiej sobie wizualizować dobre zmiany. Staram się budować taką właśnie wizję świata. Zapraszać i gromadzić ludzi, udowadniać, że tak się da, że można. Tak jak po tym festiwalu, kiedy miejscowi się dziwili, że tacy pozytywni ludzie w ogóle istnieją. Wszyscy uśmiechnięci, weseli, uczciwi, sympatyczni.

No tak coraz mniej takich ludzi. Faktycznie jak organizujesz coś w małym miejscu to możesz dotrzeć bliżej do ludzi, a w takim Krakowie czy Warszawie mam wrażenie, że to wszystko gdzieś ginie.

No po pierwsze to gdzie np. w Warszawie masz takie miejsce jak Kazimierz? W Polsce? Nawet w całym wszechświecie? No nie ma. Sam mówię, że jestem spod Kazimierza, bo jestem z Warszawy (śmiech) Jestem przyszywanym Kazimierzakiem i dobrze mi z tym. Jest tam dużo młodych ludzi, którzy marzą o tym żeby się przenieść do Warszawy. Tam szukają swojej szansy rozwoju, nie widząc jakie dobro mają u siebie, w swojej małej miejscowości. Na szczęście wydaje mi się, że jest też coraz więcej takich osób jak ja, którzy tam wracają i osiedlają się, szukając takiego właśnie trybu życia. Spokojnego, niezależnego od systemu. To w sumie o to właśnie chodzi w tym wszystkim. Zresztą już się zaczyna to nasionko rozrastać. Tak więc zapraszam do Kazimierza.

Na czosnek?

Na czosnek, na narty, na grzyby.

Wiesz my jesteśmy z PROwincji, więc nam wszędzie blisko.

Swój do swego po swoje jak mawiał Gombrowicz. To zapraszam na przyszłoroczne Kazimiernikejszyn!

Będziemy! Dzięki za rozmowę.

Dzięki, pa!

>>> fot.Paweł Bajew