Sonata na instrument solowy – Jacek Żebrowski

dla K.W.

W tej ciszy łatwo pomyśleć, że ze społeczeństwa
nie trzeba wyrywać się siłą,
lecz wyśliznąć się z niego cicho i niepostrzeżenie.
W tej ciszy łatwo powtarzać, jak mantrę,
że kochać to poszukiwać apokaliptycznego orgazmu.
W tej ciszy…

Piotr Siwecki, “Naiwność”

Ludzie chcieliby uciec od śmierci, dziwaczny gatunek. A niektórzy krzyczą „umrzeć, umrzeć”, ponieważ chcieliby uciec od życia.

Maurice Blanchot, “Szaleństwo dnia”

Untitled-40

1

Trzyma w dłoni klucz. Stoi przed żelaznymi, ciężkimi drzwiami. Jest zbyt wątła, zbyt słaba, aby je otworzyć. Stoi tam blada, trzęsąca się z zimna i zrezygnowana. Znowu te drzwi. Przeklęte! Czasem, kiedy mijamy się na schodach, pomagam jej te drzwi otworzyć. Dziękuje tylko skinieniem głowy, żadnych zbędnych słów. Mieszka sama na pierwszym piętrze. Pierwsze piętro jest dla niej w sam raz. Najtańsze. Nie chciałaby mieszkać na poddaszu, bo tam najdroższe pokoje. Ma dwa koty. Woli koty, bo nie są nachalne i nie łaszą się bez powodu. Przychodzą jedynie wtedy, gdy chcą coś zjeść. Wystarczy, że trzy razy dziennie wrzuci im do miski karmę, a przez pozostałą część doby ma spokój. Koty śpią, szwendają się bez celu po mieszkaniu lub bezmyślnie gapią się przez okno. W domu ma problem z lodówką. Za każdym razem gdy wchodzi do kuchni, ma wrażenie, że lodówka do niej mówi. Ale wie, że to nieprawda. Dopiero po chwili łapie się na tym, że to cichy szmer cieknącej w rurach wody. A może to ktoś rozmawia na podwórzu?

Za jej oknem niewiele ciekawego można zobaczyć. Naprzeciwko, patrząc z kuchni, jest szara ściana, która sięga aż do czwartego piętra kamienicy. Może nawet wyżej. W jej mieście nie ma zresztą pięknych widoków. Nie ma gór – jak na zdjęciach z kurortów, po których od czasu choroby, rozbija się jej matka. Nie ma purpurowych zachodów słońca nad jeziorami – jak na pocztówkach, które kiedyś przysyłał jej dawny przyjaciel. Nie ma wzburzonych morskich fal – takich jakie widywała w dzieciństwie na wakacjach.

W jej mieście niebo jest zawsze szare. I niewiele się też dzieje. Nie ma tu kina ani muzeum. Kiedyś były, lecz wszystkie już dawno zamknięto. Otworzono dyskotekę, którą początkowo oblegała młodzież. Teraz wszyscy jeżdżą do większego miasta w pobliżu. To już jednak nie dla niej. Nie czuje się staro, ale woli usiąść w restauracji przy rynku w centrum. Słuchać letnich chmur i ludzi spacerujących po uliczkach. A jesienią lub zimą dotykać deszczu lub śniegu. Zdarza się, że rusza samotnie w noc. Czas płynie swoim rynsztokiem, noce i dnie w mieście płyną swoimi zaułkami, ale nie potrafią skutecznie zagłuszyć pustki i nudy.

Wstaje zawsze o siódmej rano. Śniadanie. Potem maluje. Obrazy, które często są jej wizjami przeżytych lat. Słucha muzyki. Dzień płynie powoli. Kładzie się zawsze o tej samej porze.

2

To było kilka lat temu. Nie mogła spać przez kilka nocy. Czas się załamał. Upadł. W lustrze zobaczyła obcą twarz. Starła makijaż, spięła włosy, włożyła koszulę, krawat i marynarkę. Wpatrywała się długo w swoje-nieswoje odbicie. Próbowała zasnąć oglądając telewizję. Tam jednak znowu zaczęła ukazywać się jej obca twarz z lustra, twarz o oczach podobnych do obłąkanych jaj. Chyba jednak w końcu udało się jej zapaść w sen. Ujrzała siebie w dzieciństwie – jednak nie jako dziewczynkę, ale jako chłopca. Widziała siebie w ciele chłopca, leżącą na łóżku szpitalnym. Czuła zapach jarzeniówek. Wokół niej gromadzili się ludzie w maskach zwierząt, wydawało jej się, że niektórzy wyciągają ku niej języki podobne do węży. Ktoś położył jej na twarz aparat tlenowy, szarpała się, jednak straciła przytomność. Uczuła, że unosi się nad łóżkiem, i widzi siebie leżącą. Wiedziała, że to ona, jednak było to ciało nieznanego jej chłopca – ale czy to był tylko sen?

Untitled-78

Leżała wtedy kilka miesięcy w łóżku. Przypomniała sobie pewien moment ze szkoły podstawowej. To było w roku, gdy podano wiadomość o Czarnobylu. Siedziała na zajęciach z muzyki. Patrzyła za okno, na dymiący komin pobliskiego kombinatu węglowego. Ziewała, przysypiała, nauczycielka uczyła ich jakiejś nudnej, patriotycznej melodii. W pewnej chwili wszystko wokół niej zaczęło wirować. Ujrzała kolory, kontury przedmiotów rozpływały się, a twarze uczniów i nauczycielki przybrały kształty gnomów, skrzatów i zwierząt z książeczek dla dzieci. To było przyjemne przez chwilę. Po paru minutach ich twarze zaczęły przypominać potwory z morskich głębin albo starych obrazów. Zaczęła krzyczeć. Wyskoczyła z ławki i pobiegła na koniec sali. Ukryła się w kącie. Podciągnęła spódnicę i oddała mocz na podłogę. Więcej nie pamięta. Obudziła się w szkolnym gabinecie lekarskim. Potem do końca roku szkolnego zamknięto ją w zimnym szpitalu o żółtych ścianach z brązowymi zaciekami na suficie. Pamięta tylko wredne pielęgniarki, bolesne zastrzyki, gorzkie tabletki, które rozdrabniano na proszek i wpychano jej małą łyżeczką do gardła. Pamięta też czarno-biały telewizor i filmy, na których pokazywano wybuchy bomb jądrowych, zmutowane skośnookie dzieci z chorobą popromienną, czołgi na paradzie wojskowej, faceta o hipnotycznym wzroku, który odliczał po rosyjsku.

3

Stoi przy oknie w kuchni. Jest wieczór. Ma na sobie tylko koszulę nocną. Włosy w nieładzie. Bawi się firanką. W ręku ściska pudełko zapałek. Patrzy w światła okien kamienicy. W kuchni półmrok, prawie ciemność. W oknie, na klatce schodowej, ukazuje się twarz młodej dziewczyny. Ma jasną twarz, gładką cerę, długie, gęste, czarne włosy, ubrana jest w czarną bluzkę, spod której wystaje biały kołnierzyk koszuli. Jej oczy są spokojne i ufne. Wierzy w przyszłość, spogląda w nią spokojnie. Chyba wie, że nie czeka na nią już nic gorszego niż to, co dzieje się tam, za jej plecami. Kiedy oni umrą, spadnie z jej barków ten ciężar, który przytłacza tak wielu, przez część dorosłego życia. To wszystko dopiero przed nią. Teraz stoi przy oknie, na klatce schodowej. Spogląda na dół, na podwórko. Na dole słychać krzyki starszej kobiety, ględzenie pijanego sąsiada, ujadanie psa. Dziewczynka odwraca głowę i spogląda w jej okno. Wpatruje się długo w jej okno. To trwa tylko chwilę, ale wydaje się jakby patrzyła prosto w jej oczy, przeszywała ją przez środek. Odsuwa się od firanki. Powoli. Tak aby tamta nie zauważyła żadnego ruchu. Sąsiad na dole intonuje jakąś pijacką melodię, pies szczeka coraz głośniej i natarczywiej. Nagle otwierają się drzwi za plecami dziewczynki. Wybiega starsza kobieta i szarpie dziewczynkę za ramię. W prześwicie korytarza, widać grubego, spoconego faceta w koszulce na ramiączkach. Kobieta krzyczy coś i ciągnie dziewczynę w głąb mieszkania. Dziewczyna odwraca jeszcze wzrok do szyby i rzuca ostatnie spojrzenie w jej okno. Drzwi zamykają się. Sąsiad bierze psa i wychodzi przez bramę na ulicę. Nastaje cisza.

Untitled-68

4

Wspomnienia przychodzą rzadko. Nie są jednak bolesne. Tamten świat, świat dzieciństwa dla niej już nie istnieje, nie ma z nim kontaktu. Przychodzą same obrazy, jakby wpływały do jej świadomości, a następnie ulatywały, przepadały we mgle: wszechobecny smród fabryki, samotne wycieczki autobusami na koniec miasta, bocznica kolejowa na której stały stare cysterny z benzyną, hałdy piasku i gruzu niedaleko jej osiedla, ciemna klatka schodowa kamienicy gdzie mieszkała jej babcia, bezpańskie dzikie koty czające się przy trzepaku. Kiedyś widziała wieczorem z okna, jak milicyjna nyska zajechała drogę młodemu chłopakowi. Z auta wyskoczyli cywile i na siłę wciągnęli chłopaka do środka. Ojczym, matka i dziadkowie siedzieli w kuchni przy małej lampce. Babcia modliła się, dziadek z ojczymem mówili o tym, że znaleziono w Wiśle ciało jakiegoś księdza. Ojczym pewnego razu znikł z domu. Matka mówiła, że wyjechał do dalekiego kraju i kiedyś do nich wróci z pieniędzmi. Wiele lat później zauważyła go na ulicy, koło dawnego domu towarowego. Posiwiały i z brodą, jednak zadbany, pod rękę z kobietą, o wiele młodszą od siebie. Nie zaczepiła go.

5

Podążając śladami nerwowych strug wyschniętych kałuż i dawno nieużywanych bocznic, trafia się gdzieś w rejony miasta, gdzie stoją tylko opuszczone magazyny, warsztaty samochodowe, drewniane budy. W czasie takich wędrówek czuje się tylko strach, nie słychać nic oprócz świszczącego zimna w uszach. Pamięta, kiedy zasiedziała się z innymi dzieciakami na garażach samochodowych, koło ogródków działkowych, tuż za miastem. Rzucali z mostu kolejowego kamieniami w przejeżdżające dołem ciężarówki. Jesienne niebo jednak szybko ciemniało, a nie mieli latarki. Poszli więc teraz w dół brukowanej drogi w stronę wału. Latarnie tu świeciły rzadko, po lewej stronie gdzie płynął kanał miejski, w tafli wody odbijały się reflektory portu, oświetlały pobrzeże.

Postanowili zejść z wału powodziowego i przejść przez mały las nad brzegiem, w miejscu gdzie stara rzeka łączyła się z nowym kanałem. Tam, nad brzegiem stało kilka baraków. Nie pamięta do czego służyły, bo nie było już w tym rejonie ogrodzeń. Wydawały się być niczyje. Albo raczej pomieszkiwali tu bezdomni, bo wszędzie unosił się zapach szczyn i gówna, starych szmat, zjełczałego materiału. Natknęli się na starą lodówkę bez drzwi, kilka starych opon, gruz, papiery, butelki. Zeszli niżej na betonowy próg nad taflą wody. Szybko przeskakiwali z jednego kawałka betonu na drugi. W pewnym momencie, w tej szarówce, źle wymierzyła odległość i poślizgnęła się na kamieniu. Wpadła z chlustem do wody i zachłysnęła się tracąc dech w zimnej toni. Czas i przestrzeń zwolniły. Wydawało jej się, że wiruje w ciemnej czeluści, ocierając się o podwodne wiry i opada na muliste dno.

Wracała do domu autobusem, przemoczona. Patrzyła na wieczorne światła wieżowców, zaczął już padać deszcz. Matka w domu wrzeszczała na nią, straszyła „czarną wołgą”, która porywa dzieci, zabroniła oglądać telewizję, w końcu pobiła ją sprzączką od skórzanego paska. Nie płakała. To matka zamknęła się w swoim pokoju. Słychać było łkanie i szloch.

6

Obrazy z przeszłości… Czasami nie da się uciec ani od myśli, ani od wciskającej się wszystkimi porami i szparami rzeczywistości. Pewnego razu spakowała plecak, pojechała nad morze. Przesiadywała w letniej dyskotece, pijane mięśniaki ze stolicy chcieli stawiać jej drinki, próbowali wkładać swoje spocone łapska pod jej bluzkę. Tylko jeden młody chłopak, który tam czasami przychodził nie starał się jej zaczepiać. Siadał, zmawiał drinki, sączył je powoli, uśmiechał się do niej z daleka. Kiedy domyślał się, że wyczuwa jego obecność, szybko i dyskretnie wychodził. Pewnego wieczoru podszedł do stolika późno w nocy. Przedstawił się. Odprowadził ją do domu brzegiem morza. Gdy szli, gdy usłyszała wściekłe spienione fale, była szczęśliwa.

Untitled-49

Spotykali się wieczorami, on czekał na nią przy ostatnim stoliku, spacerowali potem nad zatoką, między marinami i przystaniami. Spotykali się wieczorami – lecz lato się kończyło. Stała w oknie, słuchała fal. Stała samotnie, dotykała szyby wskazującym palcem, słuchała ciemności morza. Dopiero teraz pomyślała o tym co straciła, myślała o latach, które odeszły, myślała o tym gdy stała tam, przy oknie. Odwróciła się, przeszła przez pokój, przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi.

7

Usiadła na zimnym piasku i wsłuchiwała się w morze. Woda przybrała kolor stapiający się z burzowym niebem. Siedziała tak bez ruchu bardzo długo, godzinę, może dwie. Fale raz po raz wpadały na brzeg, wyrzucały morskie rośliny, zabierały piasek i – najpierw powoli, a później coraz mocniej – zagarniały przestrzeń, zbliżając się powoli ku niej. Czuła szum oceanu, szaleństwo wiatru, wściekłość żywiołu, lecz jednocześnie było tak spokojnie i cicho jak gdyby po wielkiej katastrofie.

Zdjęła powoli ubranie, złożyła je na brzegu i zaczęła wchodzić między fale.

8

            Ciało około 35-letniej kobiety wyłowiono dziś rano z morza między Mielnem a Łazami w województwie zachodniopomorskim. Na razie nie wiadomo, kim jest zmarła. Wstępne oględziny biegłych wskazują jednak, iż do jej śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie. Dryfujące kilka metrów od brzegu ciało zauważyły ok. godz. 7:30 osoby uprawiające na plaży jogging. O swoim odkryciu od razu poinformowały policję.

            – Zmarła była całkowicie naga, nie miała przy sobie dokumentów, póki co nie udało nam się ustalić jej tożsamości. Obecnie policjanci sprawdzają wszystkie doniesienia dotyczące osób zaginionych w ostatnim czasie – poinformował nas rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie.

            Dokonano już wstępnych oględzin ciała – na tym etapie nic nie wskazuje na to, że do śmierci kobiety ktoś się przyczynił. Bardziej szczegółowe dane na temat przyczyn jej zgonu znane mają być w sobotę.

            Jak dowiedzieliśmy się, stan ciała wskazywał na to, iż nie znajdowało się ono w wodzie zbyt długo (cyt. za: PAP).

Materiał fotograficzny:  in.ka