Saddam Hussein w Hotelu Haludovo – Karolina Siwicka na wyspie Krk

Późny październik. Adriatyk odbija się lustrem o niebo, a złota godzina zaczyna rozciągać swoje cienie. Przed nami półtora kilometra mostu, który wiąże północną Chorwację z wyspą Krk. Tak naprawdę to dwa mosty, które łączą się ze sobą na wyspie Sveti Marko w połowie drogi.

Pierwszą noc spędzamy w samochodzie. Rakija nagrzana zachodzącym słońcem i fale smętnie rozbijające się o ostre wybrzeże, kończą nam dzień. Jest ciepło, a jesień pachnie jeszcze suchą ziemią.
Do hotelu Haludovo trudno trafić nie jest. Położona na zachodniej części wyspy Krk w malutkiej miejscowości Malinska, legendarna atrakcja zarosła teksturą drzew i traw, i krzaków już dawno temu. Na parkingu nie ma ani jednego samochodu. Jest za to dużo kotów, które po pełnej napięcia chwili obserwacji, postanawiają się objawić wdzięczne i głodne.
Niemożliwy turkus morza dobija się do źrenic spomiędzy gęsto rosnących nad linią brzegową drzew. Jesień, niebo jak z “Żaru Tropików”, atmosfera jak z 1970. Malinska pany. Idziemy przed siebie, uzbrojeni w koty.

Haludovo Palace Hotel zbudowano w 1971 roku, w stylu brutalistycznym według projektu jugosłowiańskiego architekta Borisa Magaša. Jednak prawdziwy blichtr i sława nadeszły wraz z 45 milionami dolarów założyciela amerykańskiego magazynu “Penthouse” Boba Guccione w 1972 r.

Saddam Hussein i Silvio Berlusconi na stałe zlali się z wnętrzem “hotelu grzechu”. Mężczyźni w starannie ułożonych wąsach i kobiety w starannie za małym bikini tworzyli naturalne środowisko w całym, zmęczonym od przepychu kompleksie hotelowym.
Niczym nieskrępowany hedonizm “spływał” homarami i kawiorem, szampanem i seksem. Ogromne kasyno, pole golfowe, korty tenisowe, sauny, bary, baseny, kręgielnia i niezliczone luksusowe apartamenty wabiły “króliczkami” penthouse’a jedynie przez rok. Neon prysł jak magiczny sen. Cóż, nic nie trwa wiecznie, nawet Saddam Hussein oblepiony kawiorem. Basen wypełniony szampanem odbił się czkawką. Haludovo zaliczyło spektakularne K.O.
Główną ideą było stworzenie miejsca, które byłoby pomostem między Zachodem i Wschodem, w objętej zimną wojną europie. Zjednoczenie niekompatybilnych koncepcji kraju socjalistycznego i miejsca luksusowego przeznaczenia miało doprowadzić według Guccione, do pokoju na świecie. Pięciogwiazdkowe antidotum na całe zło przegrało jednak, ogłaszając bankructwo.
Ówczesnej władzy nie w smak było łagodzenie wojny olejkami do masażu.

W czasie wojny domowej, kiedy turyści odpuścili wakacje w tych rejonach, hotel stał się schronem dla uchodźców. Ostateczny koniec żywotności miejsca datuje się na rok 2001.

Ekskluzywne wnętrza przejęła fauna i flora. Drzewa rosną na dachach i w budynkach. Rozbite kryształowe żyrandole mienią się na zniszczonych, kolorowych kafelkach. Basen tonie w gruzie, a bary i loże zostały odarte z powabu aksamitu. Betonowe ruiny spuchły od roślin. Różnorodna zieleń przejęła kontrolę, zajmując każdą przestrzeń. W taki dzień jak dziś, gdy niebo zlewa się z morzem, a słońce razi błyskiem, można usiąść w fotelu, jak człowiek, na środku pustego basenu wsłuchując się w echa minionej świetności.
I tylko koty biegają po ruinach za dźwiękiem kręcącej się ruletki.

 

>> Karolina Siwicka - Ślązaczka, kulturoznawczyni (nie poleca). Z ludźmi na dystans, nad człowiekiem stawia zwierzę. Irytuje ją dzisiejsza Polska, jest emigrantką od wielu lat. Podróżuje, funkcjonuje, robi zdjęcia <<