Rudka Zydel – poezja

JAK SIĘ PRZYPODOBAĆ KOBIECIE

Na początku wcale nie trzeba wiele.
Wystarczy wyciągnąć jej sanki z powrotem na górę,
pomóc odzyskać piłkę z rąk lokalnej rodziny wielodzietnej.
Plus pińcet do lansu, jeśli siedząc na oparciu ławki
nie syfisz słonecznikiem na chodnik,
tylko wypluwasz łupiny w dłoń.
Wygrałeś, jeśli mieszkacie w wysokim bloku,
a Ty masz klucz na dach.
Latem pokażesz jej gwiazdy
stojąc na jeszcze ciepłej od słońca papie,
Którą trzeba potem z trampek zeskrobywać,
żeby matka nie wiedziała gdzie się szlajasz.
A zimą wydepcze Ci na śniegu wielki napis: „I LOVE PAWEŁ”.
Właśnie w ten weekend, który spędzisz u babci na wsi.
W poniedziałek śnieg stopnieje i nigdy się nie dowiesz, że Cię kocha
W przeciwieństwie do całego osiedla.
Za parę lat strategia będzie inna.
Zsynchronizujecie trądzik i hormonalny weltschmerz.
Chociaż jesteś dyslektykiem, napiszesz do niej list.
Nic tak dobrze nie działa jak brzydkie pismo
i literówki w słowie „kocham”.
Po osiemnastym roku życia żarty się kończą.
Najwyższy czas zacząć czytać Cortazara i grać na instrumentach.
Kiedy do akcji wkroczy chuć, dobrze jest mieć niski głos i plecy.
Ale nie takie nominalne, tylko plecy,
których szerokości nie sposób jest zaprzeczyć.
Będziesz stosował chmurny urok,
na przemian rozśmieszał ją i wkurwiał.
Zaoferujesz wpierdol każdemu, kto ją skrzywdzi..
Kiedy powie, że wychodzi, nie powiesz „zostań”
Drapiąc się po karku spojrzysz jej głęboko w buty
i mrukniesz: „A musisz?”
Wreszcie uruchomisz intelekt,
zaszpanujesz Einsteinem i Kantem
W międzyczasie komentując kształt jej ust.
Pożyczysz jej swoją najmniejszą koszulkę Slayera,
która i tak będzie na nią za duża.
Puścisz jej Coltrane’a i skręcisz lolka na jej biodrach,
A ona będzie przegapiać przystanki wspominając szelest bletki.
A kiedy zasoby się wyczerpią i staniesz naprzeciw niej bezbronny
Jak jeż do góry brzuchem,
Zawsze zostaną Ci jeszcze trzy, poza imieniem Stefan, bazowe triki.
Trzy niezawodne otwieracze serc i nóg niewieścich.
Po pierwsze: nie cuchnij;
Po drugie: bądź dobry;
Po trzecie: daj batonik.

 

 

DO MŁODYCH DZIEWCZĄT

Się zakochasz, tak wiesz, po dorosłemu.
Będzie mrowić od gładkiego brzucha
aż po te dwa pieprzyki co je masz pod kolanami,
symetrycznie skumulowany cały Twój pigment.
Któregoś dnia wpadniesz bez zapowiedzi,
a on, świeżo po prysznicu, włosy jeszcze mokre.
Wypruje w tych idealnych,
nie za ciasnych, nie za luźnych bokserkach i…
I na nic te kremiki, balsamiki.
Te godziny zmarnowanej depilacji.
Te nogi tak gładkie, że nawet papier ścierny by się po nich zsunął bezszelestnie.
Bo jak raz, akurat dzisiaj, zachciało mu się być feministą
i zamiast za kolanko, będzie Cię chwytał za serce.
A kiedy wreszcie się w nim ocknie niecny zwierz nocny,
To też nie będzie jak na filmach.
Żadnych świec i Michaela Bublé.
Żadnej satyny i płatków kwiatów.
Będą skarpety z majtochami, będzie pościel z kory
A zamiast muzyki wentylator od kompa,

Bo właśnie ładuje mu się League of Legends.
Obróci się na drugi bok i puści bąka przez sen.
Będzie miał szorstkie pięty.
A Ty wybaczysz mu wszystko,
bo kark ma ciepły i dobre intencje.
Bo pachnie mężczyzną.
Bo kiedy po raz pierwszy złapał Cię za cycek,
z ust wymknęło mu się cichutkie „OJEZUS”

 

 

Rudka Zydel (właściwie Anna Kalfas) – ur. w 1987 roku, mieszka w Krakowie. Studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, niedoszła pani psycholog, zajmuje się poezją slamową i krótkimi formami literackimi, finalistka Slam Poetry Night we Wrocławiu. W wolnych chwilach lubi brodzić w szuwarach i turlać marchew. Przynajmniej raz w roku śni jej się Rock Hudson.