Literatura jako książka, polonista jako socjolog – Michał Szymański

Marcin Rychlewski od kilkunastu lat publikuje książki i artykuły naukowe przede wszystkim na temat muzyki rockowej, często również z zakresu bardziej “tradycyjnej” polonistyki. Jego badania zdążyły zdobyć sobie pewną renomę i zostać zauważone w środowisku fanów, co samo w sobie dowodzi pewnej ich wartości. O socjologii literatury pisze od stosunkowo niedawna i pisze ciekawie, chociaż widać jeszcze pewne niedociągnięcia.

“Książka jako towar” to przede wszystkim zbiór teoretycznych postulatów wspartych pewną ilością danych statystycznych i przykładami z półek księgarni. Kilka rozdziałów to uzupełniony przedruk czterech starszych artykułów, reszta powstała już z myślą o wydaniu w tomie. Socjologię literatury o jakiej się tu pisze sam autor na początku określa jako “socjologię książki” bądź “socjologię rynku wydawniczego”. Mniej miejsca poświęca się środowisku pisarzy i czytelników, więcej – analizie branży księgarskiej, przemianom zachodzącym w obiegu literatury, sztuczkom wydawców i specjalistów od promocji. Rychlewski odwołuje się przede wszystkim do klasyków podobnego podejścia, dużo też zawdzięcza semiologii (Eco) i kulturoznawstwu (MacLuhan). Wspomina w pierwszym rozdziale o metodologicznych niedostatkach tego rodzaju interdyscyplinarnych badań, jednocześnie sugerując dyskretnie, że podejście zorientowane bardziej ekonomicznie mogłoby pomóc w wypracowaniu nieco twardszych metod. Skończywszy lekturę, jestem w stanie uwierzyć, że nie są to czcze sugestie, choć zupełnie przekonany się nie czuję. Ale tu pewnie powinien się wypowiedzieć socjolog, czy ktokolwiek mający większe pojęcie o standardach prowadzenia badań w socjologii. Może się zawsze okazać, że i metoda, i wnioski Rychlewskiego są dużo lepiej ugruntowane niż się na pierwszy rzut oka wydają.

A wnioski nie są może szczególnie odkrywcze, za to podane w ciekawy sposób i dobrze zaargumentowane. Przyjemnie czyta się wywód człowieka, który szanuje istniejące poglądy i dorobek klasyków, co jednak nie przeszkadza mu w wyciąganiu własnych wniosków, nieraz stojących w zupełnej sprzeczności z utartymi schematami. Mamy więc polemikę z pojęciem “literatury wysokiej” i dowody na to, jak często wątpliwe przesłanki decydują o zaliczeniu danej ksiązki w jej szeregi; mamy przegląd dominujących na rynku wydawców i dystrybutorów wraz z konsekwencjami ich wzajemnych układów i pozycji ekonomicznej dwóch wielkich sieci księgarskich; mamy zwrócenie uwagi na związki pomiędzy rynkiem książki a konkurencyjnymi formami rozrywki, z którymi, o dziwo, książka nie przegrywa tak mocno jak się niektórym wydaje. Bywa zaskakująco, przez większość czasu jest ciekawie, chce się sięgnąć do podobnych opracowań i sprawdzić, co inni badacze mają na ten temat do powiedzenia.

Treść intelektualna nie pozostawia tu zatem wiele do życzenia – przez większość czasu. W kilku miejscach pan Rychlewski wydaje się grzeszyć pewną arogancją i wygłaszać dość kategoryczne sądy na dość grząskie tematy. Nie można nie zapytać skąd pomysł na związek pomiędzy New Age a popularnością serii o Harrym Potterze, ciężko nie uśmiechnąć się pobłażliwie nad uwagą o niewyszukanych ponoć gustach graczy komputerowych. Z jednej strony – trochę wstyd, że w książce chcącej uchodzić za naukową umieszczać informacje wsparte chyba tylko stereotypem i własną opinią autora na dany temat. Z drugiej – czy to nie przez takie właśnie wstawki krytycy literaccy stali się w pewnym momencie bohaterami skeczy kabaretowych i sitcomów?

W tekście pojawiają się również drobne, ale zauważalne błędy stylistyczne – dziwne u doktora polonistyki, dziwne w książce firmowanej przez wydawnictwo naukowe. Nie są to problemy psujące przyjemność z lektury, powodują jednak taki zauważalny, lekki zgrzyt.

Ciekawie byłoby spojrzeć na Książkę z perspektywy prezentowanej w niej samej: czy jej autor zastanawia się na przykład, na ile język wywodu – na poły naukowy, na poły nieformalno-felietonowy – zdeterminowany jest oczekiwaniami potencjalnych czytelników; czym podyktowana była decyzja wydawcy by wydrukować książkę na tanim, żółtawym papierze; jak niepozorna okładka i mocno nijaki projekt strony tytułowej wpłyną na rynkowe losy publikacji; w jakim obiegu ostatecznie zafunkcjonuje socjologiczna rozprawa autorstwa polonisty znanego z pisania kawalarzy i książek o muzyce rozrywkowej. To, że te pytania same pojawiają się w głowie podczas lektury, że omawiane kwestie niejako automatycznie odnosi się do konkretnego, trzymanego właśnie w ręce przedmiotu, dowodzi być może, że warto te pytania stawiać i że postulowana tu “socjologia książki” może mieć przed sobą przyszłość.

Mignął mi ostatnio na ekranie komputera fanpage Socjologia i Antropologia Kultury. Po bliższym zapoznaniu strona okazała się zawierać między innymi linki i gotowe informacje dotyczące socjologii literatury takiej jak ją widzi Rychlewski, wśród nich – jeden gotowy cytat z jego własnego artykułu. Zapomniana dziedzina wraca do łask?

23754049

 

Rychlewski, M., “Książka jako towar – książka jako znak. Studia z socjologii literatury”, Wydawnictwo Naukowe Katedra, Gdańsk 2013.