Jedyny prawdziwy polski underground – rozmowa z Ziemkiem Ziemowitem

>>> Z Ziemkiem Ziemowitem artystą, muzykiem, grafikiem, ojcem tekkno polo rozmawiały redaktorki PROwincji

Jemek Jemowit by Numalab_3

Spotykamy się w Berlinie, w którym żyjesz, pracujesz i tworzysz. Skąd się tutaj wziąłeś?

W Berlinie prawie się urodziłem, gdy miałem 3 lata moi rodzice wyprowadzili się z Gdyni. Od tego czasu jestem tutaj. Najpierw mieszkałem na Neukölln, a już od dobrych prawie 10 lat tu, na Moabicie.

A jak rodził się Ziemek Ziemowit? Jak ewoluowała ta postać?

Skąd się wziął Ziemek? Zacząłem robić muzykę chyba jeszcze w szkole. Miałem wtedy może 15 lat. Natomiast historię z koncertami, zagranicznymi trasami, i taką już konkretniejszą fazą na tworzenie, zacząłem jakieś 6 lat temu. Pamiętam, że dużo czasu potrzebowałem żeby wejść na polski rynek.

Kiedy powstał teledysk do Bigosu Michał z Oficyny Biedota dał się namówić, powiedział: „Okej! Super! Robimy kasetę”. Potem sam zorganizowałem sobie trasę po Polsce. Byłem w Gdyni, Poznaniu, Łodzi i Warszawie. To były w sumie moje jedyne koncerty w kraju. Wcześniej brałem udział w mniejszych wydarzeniach, które robiliśmy razem z ekipą z Berlina. Było to jednak pod hasłem „artyści z Berlina” a nie „Jemek Jemowit (Ziemek Ziemowit)”. Tak naprawdę jako „ja”, pierwszy raz na scenie pojawiłem się właśnie w trakcie trasy promocyjnej, którą zorganizowałem i po której zresztą byłem na totalnym minusie. To była „Polski Bus trasa”. Cały wyjazd według rozkładu Polskiego Busa. Wszystkie przystanki ogarniałem tym transportem, oprócz Gdyni, w której mam rodzinę. Jeździłem, spałem na kanapie, odpoczywałem. Trasa miała charakter czystej promocji, nie przyniosła żadnego zysku. W Berlinie natomiast gram niechętnie, mam już trochę przesyt. Występuję tu w sumie tylko dla kasy. Jak ktoś mi zapłaci, to zagram, ale jak kasa jest słaba, to nie bardzo.

Dlaczego niechętnie grasz w Berlinie?

Niechętnie, bo tu nie ma ludzi. Zawsze te same kluby, ta sama widownia.

To gdzie grywasz?

Teraz to akurat w ogóle nie gram (śmiech). Nie gram, bo mam już nową płytę gotową w kieszeni. Czekam. Szukam wydawcy.

Jakbyś miał cioci, wujkowi wytłumaczyć, co to jest tekkno polo, to powiedziałbyś że….

Tekkno polo to jest dla mnie jedyny prawdziwy polski underground (śmiech), jednoosobowy, jedyny i najlepszy (śmiech). Tekkno polo powstało dlatego, że brakowało mi w polskim undergroundzie tego, co najbardziej szanuję w polskim filmie, czyli szczerości. Szczerości do Polski takiej jaką jest.

Miś z lat 80., nowy film Szumowskiej Ciało/Body, który niedawno widziałem tu na festiwalu w Berlinie, to są naprawdę szczere filmy. Polskie kino zawsze traktuje trudne tematy wprost, przez to jest bardzo ciekawe. Realistycznie przedstawia Polskę, nie ma zabawy w amerykańskie czy europejskie kino. Tego gestu bardzo brakowało mi w polskiej muzyce undergroundowej. No i też trochę brakowało mi tego, że jest tak mało polskiego języka w muzyce na eksport. No i postawiłem przed sobą wyzwanie, że będę brał polski język na moje trasy po Europie i zrobię tekkno polo. Chciałem, żeby np. ludzie w Szwecji mówili: „Okej, tam jest taki artysta tekno polo”. No i to rzeczywiście zadziałało. Undergroundowo. Nie na jakichś tam wielkich scenach, ale jednak zadziałało. Ludzie przynajmniej mają jakąkolwiek konfrontację z polską kulturą.

A jak odbierali język? Nie mieli problemów?

Nie było żadnych problemów. W sumie ludzie często wolą sytuacje, kiedy nie znają języka i nie rozumieją tekstów.

Czasami nawet gorzej jeżeli się je zna. A czy czujesz, że jest różnica w odbiorze wśród tych, którzy te teksty rozumieją, a tymi za granicą, dla których są nie do rozczytania?

Ludzie często pytają, co ja tam śpiewam. Interesują ich teksty. Bigos. Na facebooku ktoś z Belgii napisał, że „właśnie gotuje bigos” lub gdzieś tam jest w polskiej knajpie w Londynie i dodaje hashtag #jemekjemowit. Ludzi to zajmuje, zwłaszcza, że te teksty są bardzo proste i wiadomo od razu o co chodzi

Jemek Jemowit by Numalab_1

Masz swój wyraźny wizerunek, konkretną estetykę, kostiumy, styl. Jak ludzie reagują na twoją kreacje? Traktują to serio?

Mnie się wydaje, że wszyscy ludzie traktują to na serio, zwłaszcza ci, którym podoba się moja muzyka. Są tacy, którzy traktują to jako jeden wielki dowcip, i tacy którzy traktują to jak totalny shit. Dla mnie ta muzyka jest na serio. Ja nie robię sobie jaj, nie jestem jak Bracia Figo Fagot. To jest właśnie dla mnie ważne w tym wszystkim, że nie żartuję z ludzi, którzy taką muzykę słuchają na poważnie. Orientuję się w stylistyce i muzyce disco polo. Autentycznie. Dużo jej słuchałem. Czy robiłem to kiedyś dla jaj czy na serio? Nie wiem. Ale jak się cały dzień słucha disco polo dla jaj to już…

…przestaje być śmiesznie.

No właśnie (śmiech). No i to było dla mnie ważne, żeby nie iść w kierunku żartowania sobie z czegokolwiek. W tym co robię, jest pewnego rodzaju patriotyzm … . Nie jest to przesadna duma, ani też nabijanie się z polskości. To po prostu moja refleksja na temat rzeczywistości.

Nie boisz się, że decydując się na promowanie Polski i polskiego języka sięgasz po „najgorsze” rzeczy?

Te niby „najgorsze” rzeczy są najciekawsze.

A takie projekty jak Bracia Figo Fagot, co o tym myślisz? Polskie bity do kotleta przeżywają teraz swój renesans. Do kin wszedł niedawno film pt. Disco polo.

Nigdy nie byłem zwolennikiem muzyki dla samej rozrywki. Zresztą sam się tym też nie zajmuję. Nie jestem też w tym humorze, żeby sobie robić z ludzi jaja. Po prostu to nie jest do końca moje poczucie humoru. Nie mam dużo do powiedzenia na ten temat. Nie poruszam się w ogóle w tych rejonach. W muzyce disco polo, szczególnie tej z lat 90., fascynuje mnie ten szał narodowy, który nastąpił w Niemczech w formie muzyki techno.

A co powraca w Niemczech?

Trochę hip-hop, ale ja nie znoszę niemieckiej odmiany. Przy pracach nad nową płytą, zacząłem słuchać więcej polskiego hip-hopu – old schoolowego, Kaliber, Paktofonika i takie klimaty. Z niemieckim hip-hopem mam problem. Za dużo opowiadają. To jest takie bardzo narracyjne, przegadane, prawie już pedagogiczne, albo takie właśnie antypedagogiczne. Brakuje w tym wszystkim luzu. Takiego, że facet wchodzi na scenę przed mikrofon i po prostu leci. Tu wszystko takie napompowane i napięte bardzo.

Disco polo i techno. Te sceny to dwa zupełnie inne światy. Tworzysz wypadkową tych dwóch gatunków?

Myślę, że w tekkno polo niewiele ma w sobie z techno. Chodzi bardziej o koncept. Kiedyś było disco polo, które orientowało się na muzyce italo disco z lat 80., a teraz jest tekkno polo, które związane jest muzyką elektroniczną lat 90. Zresztą nie orientuję się ani w polskiej, ani berlińskiej scenie techno.

A jakie są twoje inspiracje muzyczne?

W tekkno polo było to italo disco, high energy, trochę lata 70., trochę 80., acid. Nowy album będzie hip-hopowy, orientuje się w trapach i białym amerykańskim rapie. Będą polskie i niemieckie teksty. Przechodzę z tekkno polo i fikcyjnej postaci Polaka do postaci Doktora Dresa, który jest Polakiem w Berlinie. Dr Dres chodzi do KaDeWe na Kudammie i ogląda ciuchy, marzy o lepszym życiu. Szczerze mówiąc jest nową postacią, niezbyt fikcyjną.

Będziesz zmieniał styl?

Tak, tak.

Skąd bierzesz outfit?

Outfity biorę z eBay albo z lumpeksów. Przy kreacji nowej postaci Dr Dresa o outfit jest o wiele łatwiej niż pastelowe garnitury oversize przy tekkno polo. Dr Dres to po prostu dresy (śmiech).

Jemek Jemowit by (c) Lumi Luis (1)

Jemek Jemowit by (c) Lumi Luis (2)

A jak wygląda produkcja twoich klipów? Czy jesteś w stanie odłożyć sobie fundusze z występów i wyprodukować np. klip?

Raz tylko wydałem kasę na klip. Projekty zawsze rodziły się w ten sposób, że znalazł się ktoś z kamerą i znaleźli się ludzie, którzy mieli ochotę wspólnie ze mną to zrobić. Ostatnio jednak zdecydowałem się, że komuś zapłacę i niech to będzie po prostu zrobione. Rok temu dostałem od miasta Berlin stypendium, miałem wtedy trochę kasy na działania.

Stypendium artystyczne od miasta się skończyło i teraz muszę szukać wydawcy. Płyta jest nagrana, klip też już jest.

Trasa będzie?

Będzie, nie wiem?

Może Polskim Busem?

Polski Bus jako sponsor? Pewnie, chętnie!

Planujesz odwiedzić Polskę?

Z chęcią, chociaż było trochę łatwiej z tekkno polo. Nie wiem czy nowego albumu ktoś w ogóle będzie chciał słuchać. Nowa płyta jest naprawdę specyficzna.

W Krakowie by siadło. Trapy są teraz bardzo modne. Muzyka jest wszystkim, czym się zajmujesz w życiu, czy robisz coś jeszcze?

Robię jeszcze grafikę, ale nie mam w sumie żadnej stałej pracy, takiej ze stałym dochodem. Jest i muzyka, i jest grafika.

Jak się żyje artystom w Berlinie?

(śmiech)

Słyszałeś o Poli Dwurnik?

Nie (śmiech). Dobrze się tu żyje. Jedni przychodzą, drudzy uciekają. Ja się tu wychowałem, a nigdy nie wpadłem w taki berliński szał, żeby chodzić ciągle na imprezy i tego typu rzeczy.

W Polsce Berlin jest bardzo modnym miastem. Zauważyłeś tutaj jakąś polską ofensywę?

Nie, nie bardzo.

To znaczy, że to wszystko nieprawda

(śmiech)

Jest tu kilku artystów z kraju. Jest na przykład Klub Polskich Nieudaczników, to jest takie miejsce, centrum polskiej kultury, no nie do końca undergroundowej, ale polskiej. Poza tym nie odczuwam w Berlinie żadnej ofensywy.

Dużo mówisz o undergroudzie, czym on jest dla ciebie? Gdzie jest ten cały underground?

Dla mnie underground jest muzyką, która jest wolna od strategii ekonomicznych. To jest twórczość, którą artysta robi dla siebie. Jak ma szczęście, to ma odbiorców, którym się to podoba. Spotkałem się kiedyś z facetem z mega popularnego, niemieckiego składu hip- hopowego Deichkind. Puściłem mu swoje utwory. Był przerażony (śmiech) i wtedy zrozumiałem tą różnicę między undergroundem a mainstreamem. W „podziemiu” artysta ma w nosie jaka będzie reakcja odbiorców. Ten facet zaczął mi gadać, że tu trzeba zmienić to, a tu zmienić tamto. To jest człowiek, który ma koncepcję, jak to sprzedać, żeby to poszło w masę. Da się też odczuć taki klimat frustracji w berlińskim undergroundzie. Wszyscy marudzą, że „o ja robię underground”, a tak naprawdę ludzie robią muzykę, która jest no … nieciekawa. Robią nieciekawą muzykę, i też łatwo się z tego wybronić mówiąc, że „to jest moja nisza”. Często jest tak, że ludzie idą w kopiowanie tylko dla sukcesu. W stylu: „ja tutaj chcę koniecznie na wielką scenę”, „muszę mieć mnóstwo fanów”. Ja widzę siebie bardziej wśród artystów, którzy nie mają aż takiej potrzeby popularności.

Wyemitowano o tobie krótki dokument w niemieckiej telewizji…

Tak, Kowalski und Schmidt. To jest regionalna telewizja i już w sumie miałem tam trzy występy, ale jeden z nich jest katastrofalnie słaby.

Bardzo podobała nam się scena, kiedy starsza pani opowiadała o przepisie na bigos.

(śmiech)

Można powiedzieć, że jesteś „popularny w okolicy”? Ludzie cię rozpoznają? Rozdajesz autografy? (śmiech)

W Gdyni byłem rzeczywiście przez jakiś czas popularny, w taki dziwny sposób, nawet: „Ty patrz, to ten od bigosu!” (śmiech) Jak byłem tam ze znajomym z Berlina to był pod totalnym wrażeniem, że niby jestem gwiazdą.

Planujesz upowszechniać inne potrawy narodowe? Rozszerzysz menu? (śmiech) Bo ten bigos strasznie do ciebie przylgnął?

Nie, Oryginalne Adidasy i Dreskoteka, to są nowe utwory.

A niemiecka publiczność łapie polski dowcip?

Tak. Żart działa nawet jak ktoś nie był jeszcze w Polsce.

To ciekawe, bo wydaje się, że to są dość hermetyczne rzeczy, że te odniesienia są właściwie tylko dla nas śmieszne. Tak, że śmiejemy się z jakichś disco-Januszów, ale ….

(śmiech)

Mamy taką tradycję, że zawsze pytamy artystów o prowincję. Z czym ci się kojarzy to słowo?

Prowincja (śmiech) z samym znaczeniem mi się kojarzy. Ale ani pozytywnie, ani negatywnie. Tak jak „dom”. (śmiech) Przez to, że jestem tu wychowany to nawet nie wiem, bo niemieckie słowo prowincja, nie jest jakieś negatywne.

To ciekawe, bo u nas często kojarzy się z “wsią” i “zacofaniem”, już niejedno na ten temat słyszałyśmy.

U nas, w moim kręgu, bardziej mówi się tak w kontekście Vorstadt, czyli przedmieścia To co przed/podmiejskie jest bardziej negatywne. Na przykład jak mam koncert w jakimś np. Cottbus to mi mówią, że ludzie tam są totalnie beznadziejni. To nie jest „prowincjonalne towarzystwo” a bardziej „przedmiejskie”.

Dziękujemy za rozmowę!

Dzięki!

Jemek Jemowit by Numalab_2

Zobacz: Nowy Jemek Jemowit, nowy MC Doktor Dres!

Materiały wizualne:
TEKKNO POLO: © numalab.eu
DR. DRES: © lumi Luis

One Comment on “Jedyny prawdziwy polski underground – rozmowa z Ziemkiem Ziemowitem”

Comments are closed.