Bolesław Polnar w pejzażu odniesień

Bolesław Polnar był postacią wyjątkową w pejzażu kulturalnym Opola. Pod płaszczem wyrafinowanego dowcipu, uprzejmości i delikatnego dystansu ukrywał wrażliwość, która była przyczyną bolesnego niepokoju. To co działo się w jego świecie wewnętrznym ewokowało z płócien. One wyrażały skomplikowany świat, nieodparte pragnienie zaburzenia równowagi.

1-fot.Roman-Hlawacz

fot. Roman Hlawacz

„Lubię takie zachwianie rzeczywistości. Wyobraźmy sobie wolno stojącą wodę, w którą ktoś nagle rzuca kamień i powstają kręgi. Rzeczywistość nagle zaczyna inaczej funkcjonować. Energia od tego kamyczka zmierza w różnych kierunkach. Korzystam z teatralnego życia. Ustawiam ludzi w różnych nietypowych sytuacjach, które mogą się zdarzyć. Stwarzam rodzaj własnego teatru… Pracuję cyklami, bardzo często odnotowuję to, co mnie dotknęło. Przenoszę to na obrazy na swój sposób. Sam się z tym mierzę. Mimo, że są bardzo ekspresyjne, jest w nich podskórny smutek.”– określał cechy swojej pracy.

Wielu wybitnych twórców zamyka się w hermetycznym świecie wypowiedzi dostępnej niewielu. Bolesław Polnar miał  to szczęście, że jego sposób artystycznej ekspresji, zachowując wysoki poziom, trafiał do zwykłego odbiorcy i jednocześnie do znawcy. Prace Bolesława Polnara miały wiele warstw i odniesień. Inscenizowane układy postaci rezonują wieloma znaczeniami.  Można je odczytywać na różnych poziomach. Literalnie – jako zapis rzeczywistości, w której dominuje człowiek. Wiele kobiet poszczycić może się faktem, że były modelkami Bolesława Polnara. Nie lubił jednak łatki, jaką mu przypinano w tym względzie. Nie interesowało go powierzchowne piękno, jak mówił, osoby, które malował musiały mieć w sobie coś szczególnego, wtedy chętnie wracał do ich portretowania całymi latami. Portrety były pretekstem do konstytuowania pewnego nastroju i tematu. W cyklu Sny, inscenizował moment,w którym za granicą opuszczonych powiek pojawia się tajemnica. Zamknięte oczy kobiet, namalowanych przez malarza, wyrażają niedostępność ich wewnętrznego świata. Są kotarą, która oddziela rzeczywistość od jaźni. Pozbawia artystę możliwości poznania kobiecej wrażliwości, a zarazem łagodzi intensywność doznań jakich w spotkaniu z nią doświadcza. Kobiety Bolesława Polnara –  piękne i niedostępne, zwrócone do wewnątrz, pogrążone w niespokojnym marzeniu sennym są postaciami centralnymi również innego cyklu, inspirowanego przedstawieniem Johanna Heinricha Füssla Nocny koszmar. Artysta zdaje się być jak bezradny psychoanalityk, którego pragnieniem jest wyjaśnienie onirycznych obrazów pozostających doznaniem dręczonych majakami bohaterek erotycznych przedstawień. A może kieruje nim chęć współodczuwania niezwykłych doświadczeń, pragnienie, by znaleźć się w obszarze snu. Ten głód wtargnięcia w sferę przeżyć zdaje się wyrażać stwierdzenie Fredrica Jamesona „Osobliwą przyjemność koszmaru czerpiemy stąd, że co archaiczne ożywia rutynę i nudę”. Nuda konsumpcji i przyjemności zniesiona może być tylko ekstatycznym doznaniem.

Jeżeli poznamy, stojące za działaniem artysty, liczne inspiracje możemy dostrzec ocean odniesień intertekstualnych, które budowały obrazy twórcy. Bolesław Polnar był artystą plastykiem o szerokich horyzontach. Narracja, którą zamykał w obrazach, cyklach była wyrazem głębokiej egzystencjalnej refleksji, budowanej na własnych przemyśleniach opartych na fascynacjach literackich i malarskich. Czasem w swojej w pełni świadomej twórczości lubił wykorzystywać przypadkowe struktury podłoża, w które wpisywał charakterystyczną kreskę. W abstrakcyjnej formie rodził się pomysł na fabułę. Nazywał siebie malarzem graficznym, ponieważ rysunek dominował w jego sposobie obrazowania. To szczególne podejście do materii malarstwa i niezwykła estetyzująca kreska stanowiły o idiosynkrazji artysty, która sprawia, że jego styl jest powszechnie rozpoznawalny. Nie  odżegnywał się od tradycji, wciąż do niej nawiązywał. Te zwroty do przeszłości były rodzajem gry intertekstualnej. Na przykład w faustowskich przedstawieniach młodych kobiet i dojrzałych mężczyzn.

”Robiłem taki cykl obrazów, które są jakby nawiązaniem do  Fausta Goethego. – opowiadał – Spotkania piękna z brzydotą, starości z młodością. Próbuję to na swój sposób rozwiązać w plastyce i z tego wyłoniła się kobieta. Mężczyzna funkcjonuje jako tło. Ten obiekt, który zmierza do kobiety.”

3-fot.Roman-Hlawacz

fot. Roman Hlawacz

Uniwersalne opozycje jak męskość i kobiecość, życie i śmierć, starość i młodość, piękno i brzydota jako wykluczające się wartości, ale także jako elementy czy fazy całości w procesie doświadczania były problemem, który nieustannie pojawiał się w kolejnych odsłonach jego przedstawień. Były nie tylko wyrazem konfrontacji międzyludzkiej, ale jak postać Fausta, też wyrazem sił zmagających się w człowieku. Czasem jest to anima, ukryta w mężczyźnie kobiecość, a jednocześnie Mefistofeles – wyraz mrocznych pokładów podświadomości, żądz i szaleństwa, obraz Cienia. Elegancji kreski towarzyszy ekspresja, być może osadzona w podziwie dla Francisa Bacona, który znajdował się w grupie autorytetów malarza. Bolesław Polnar nie uciekał od figuratywności i narracji. Tak zdecydował, bowiem w takim obrazowaniu widział sens i wartość własnych poczynań. Były one ciągiem poszukiwań, do których dodawał kolejne strony dialogu – rzeki z odbiorcą i samym sobą. „Jestem opowiadaczem, ale w tym opowiadaniu jest jakieś ziarno, które jest źródłem autentycznych przeżyć.” Realne przedstawienia przesycone są symboliką i metaforą. „Skłonność do metafory wyniosłem z Krakowa. Cały czas w sobie noszę twórczość Malczewskiego.”– wyznał artysta. W twórczości Bolesława Polnara odnajdujemy wiele odniesień do postaci literackich, mitycznych, które stanowiły inspiracje wyróżnianych przez niego poprzedników. W ponowoczesną współczesność wpisuje bohaterów uosabiających pewne archetypy . Na przykład kobieta o idealnych kształtach, którą jak Zuzannę obserwują mężczyźni lub odpoczywająca Salome z głową mężczyzny pod stopami. To kolejne wcielenia kobiety fatalnej, będącej obiektem nieustającego pożądania i cierpień, przynoszącej mężczyźnie porażkę i zgubę,  która pojawia się w wielu przedstawieniach  poetów i malarzy. Przywołanie Aubrey’a Beardsleya lub Gustava Klimta. Dialog z nimi na płaszczyźnie formy i symbolu to często żartobliwy pastisz jak w autoportretach stylizowanych na Klimta i Bacona, gdy z charakterystycznych dla nich cech stylu artysta buduje własne alter ego. Bolesław Polnar w sztuce przejawiał postmodernistyczną skłonność do przywoływania cytatów i stosowania aluzji.

Podobno człowiek ponowoczesny nie powinien odczuwać melancholii, ponieważ odrzucił  metafizykę obecności. Bolesław Polnar ubiera we współczesny kostium własną nostalgię rodzącą się na zetknięciu tradycji z postępem, będącą według Agaty Robson-Bielik doznaniem  wiążącym się z efektem brzemienia pamiętania. Artysta przywołując zmarłych obecnych w kulturze godzi się na niesienie świadomości historycznej. Oto „lekkość bytu” cywilizacji, która porzuciła sens absolutny okazuje się „nieznośna” również dla malarza. Autoironicznie gra z własną melancholią, którą wyraża ten „podskórny smutek” do którego się przyznaje.

W procesie odczytania możemy wyłonić intencjonalną symbolikę jak i znaleźć również takie sensy, których nie był świadomy autor, jako że podświadomość dopełniała procesu tworzenia, a każda interpretacja niesie w sobie osobę interpretatora.

Przekrojową wystawę Bolesława Polnara  Widmo wolności (cytat z Luisa Buñuela)  otwierał obraz, będący ilustracją stwierdzenia Comte de Lautréamonta, do którego chętnie odwoływali się surrealiści: „Piękne – jak przypadkowe spotkanie na stole sekcyjnym parasolki z maszyną do szycia.” I znów zabawa artystyczna – przywoływanie ducha surrealizmu. Manifest artystyczny, w którym możemy odczytać dystans, dowcip, ironię, a także deklarację skłaniania się ku irracjonalnym zestawieniom dyktowanym przez podświadomość? Tęsknota za oniryczną wykładnią nieuświadamianych pragnień rządzących nasza naturą? Nieustające dążenie do wyrażenia niewyrażalnego poprzez symbol, metaforę zamknięte w obrazach. Świadomość utopijności zaspokojenia własnych pragnień artystycznych, wciąż otwarta droga, która nie ma końca…

Relacje między bohaterami obrazów opowiadały o niemożności komunikacji między ludźmi, o tym, że, mimo współbycia z innymi, człowiek w istocie pozostaje samotny.

„Nawet jak rysuję trzy osoby (jak Zygmunt Moryto twierdzi – to już jest tłum) to one nie zawsze mają ze sobą kontakt, może w formie plastycznej, ale w tej warstwie treściowej rozmijają się. To często się zdarza w życiu. Często nasze spotkania są pozorne, grane. Mówiąc za Liberą: „Wszystko jest grą, maską, z wyjątkiem bólu, śmierci i rozkoszy.” To jest to, o czym mówił Gombrowicz: już druga osoba stwarza w nas niepokój. Zmienia naszą naturę. Człowiek jest kształtowany przez drugiego człowieka. W sensie pozytywnym bądź odstręczającym. Te trzy uczucia – choć trudno śmierć nazwać uczuciem, to jest kres – one są prawdziwe.

Wprawdzie omijam w swych obrazach temat śmierci, on tam gdzieś pobrzmiewa , ale nie mówię o nim wprost.”

Artysta ma w dorobku serię „Trony” poświęconą ludziom, którzy odeszli. Obraz  Niezmienny stał się inspiracją do napisania wiersza przez Harrego Dudę. Samotna draperia, która zdawała się oddzielać rzeczywistość płótna od nieodgadnionego ewokowała odczucie kresu. Bolesław Polnar często  zagospodarowywał płaszczyznę bogatą udrapowaną materią, wywołującą skojarzenia z wewnętrznym światem emocji i uczuć, a zarazem będącą zasłoną kryjących się za nią tajemnic.

Na pewno każdy, kto miał okazję obcować z Bolesławem Polnarem ma w pamięci aurę tego kontaktu, sentencję, cytat czy frazę wypowiedziane w kontekście tematu, osobliwe szybowanie myśli i zaskakujące skojarzenia zaprawione ironią i metaforą podobnie jak obrazy.  Chętnie przywoływał autorytety: Norwid, Malczewski, Picasso, Gombrowicz… Miał swoich mistrzów, na których słowa i materię twórczą się powoływał. Wyrazem artystycznym tych fascynacji stała się ostatnia indywidualna wystawa, która miała miejsce w grudniu ubiegłego roku w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu pt. Pisarze i malarze, jeden piosenkarz – cykl portretów, grafik komputerowych. Wśród przewodników duchowych, oprócz wymienianych powyżej, Tomasz Mann, Henri de Toulouse-Lautrec, Gabriel Garcia Márquez, Giorgio de Chirico, Salvador Dali, Witkacy i wielu innych klasyków literatury i malarstwa, głównie przedstawicieli modernizmu.

Bolesław Polnar brał aktywny udział w życiu środowiska ZPAP – otwierał wystawy, był komisarzem plenerów. Wszędzie zaskarbiał sobie uznanie, życzliwość. Zaskakiwał twórczymi pomysłami, artystycznym żartami.

„W zasadzie jestem szczęściarzem – robię to co lubię i co kocham” – mówił. W pracowni, odziedziczonej po Krzysztofie Buckim, spędzał każdą chwilę, którą mógł wyłuskać z powodzi licznych obowiązków.

Każdego wieczoru na stronie Facebooka pojawiało się oczekiwane przez grono znajomych „dobranoc” Bolka Polnara, któremu towarzyszyła interesująca fotografia bądź ilustracja zazwyczaj pięknej kobiety. Nastawała noc – była dla niego ważnym czasem, który uruchamia w nas inne stany umysłu. „Nocą jesteśmy uwolnieni od problemów dnia codziennego, myśli są odważniejsze, zmierzamy w inne rejony…”- mówił.

W twórczości Bolesława Polnara dystans i ironia, którą jak mówił, głównie miał w stosunku do samego siebie, miesza się z surrealistyczną metafizyką. W myśl teorii jungowskiej sądzę, że artysta pragnął wyjść zawsze poza poziom psychologiczny, w którym ludzki los i tworzywo  pochodzi z kręgu wiecznie powtarzających się cierpień i radości i nadać twórczości poziom wizjonerski. Jako wyraz praprzeżycia, symbolu wykraczającego poza fizyczny czas i przestrzeń.

 

                                                                            Ludmiła Małgorzata Sobolewska

Bibliografia:
Cytaty wypowiedzi Bolesława Polnara pochodzą z przeprowadzonego z nim przeze mnie wywiadu, Zachwiany świat Bolesława Polnara, „Prowincja”, 2007, nr 1 (2).
Z.W. Dudek, Archetypowa interpretacja literatury z perspektywy psychologii analitycznej Junga [w:] Psychoanalityczne interpretacje literatur, pod red. E. Fiała, I. Piekarski, Lublin 2012.
F. Jameson, Postmodernizm czyli logika kulturowa późnego kapitalizmu,przeł. M. Płaza, Kraków 2011.
A. Bielik – Robson, Inna nowoczesność Pytania o współczesną formułę duchowości, Kraków 2000.