BADYLOLOGIA Anny Czeremchy: Topola

29 lutego 2020, Podkowa Leśna

Droga społeczności PROwincji,

Dziś jeśli ostatni dzień lutego, zyskany dzień w roku, dziwny, trochę nadpisany, nieoczywisty. Dziś odbyłam wspaniały spacer po dzikiej stronie Wisły w Warszawie, na kawałku tego symbiotycznego dobrobytu, jakim są łęgi wiślane. Ten dobrobyt jest powoli wycinany z powodu interesów i spraw ludzkich zrozumiałych dla tych, którzy potrzebują to rozumieć.
Rosną tam między innymi topole białe i szare, wierzby, klony jesionolistne, bzy czarne, chmiele i kolczurka klapowana wijąca się wzdłuż niebywałych form, które nigdy nie wpasowały się w żadne ramy. Swoim wyglądem stare wierzby całkowicie odpowiadają wizjom diabła w pokręconym suchym konarze, a kępy wyrastających młodych wierzb na nabrzeżu faktycznie mogą wskazywać na nadprzyrodzone zjawisko życia na pograniczu wody i ziemi, a co za tym idzie, moce drzewa. Nie dziwota, że z wierzb wyrosło tyle wierzeń i przysłów, że stały się bohaterkami poezji i prozy.
Ale ja dziś o topoli. O siostrze wierzby. To z topolą polecam polecieć w marcu. Z całym jej dorobkiem kulturowym, dendrologicznym i fitoterapeutycznym. Z całym jej dostojeństwem, które wyżynane jest odkąd można bezkarnie wyżynać.

Zaszło słońce. Wieś za lasem niesie niespokojne szczekanie psów. Z piwnicy dochodzi skrobanie, pewnie to mysz Sabrina. Zastanawiam się od czego zacząć.

Topola rosła od zawsze przy drodze do szosy. Dziadek obłupywał kawałki jej kory z pnia i robiliśmy z nich statki do zabawy na sadzawce. Statek miał maszt z patyczka i żagiel z papieru. To było prawie 40 lat temu. Mogłam mieć 3-4 lata. Ta topola już wtedy była wielka i stara. Dziadek uczył mnie szacunku do przyrody, zwłaszcza tej starszej, bardziej mrocznej, tajemniczej. Wiedziałam, że mam do czynienia z kimś wyjątkowym.
Jeśli ta topola była już dość dużym drzewem, kiedy moja ciocia była dzieckiem, to dziś musi mieć około stu lat. Stoi nadal. Dumna i wielka. Dostojna i piękna. Wraz z pobliskimi kasztanami, brzozami, dębem za polem i wierzbą przy wjeździe nad staw stanowią o moim jestestwie, mam wrażenie. Jestem z nią połączona jak układem naczyniowym. Boję się o nią, myślę o niej, lubię do niej pójść i patrzeć, gapić się na nią i błagać o różne rzeczy, modlić w duchu, jest jak ołtarz i jak terapeutka.

Skoro ta topola ma blisko sto lat i skoro najstarsza topola w Polsce (Leszno k/Warszawy) żyła 330 lat, do dlaczego, do cholery, tak pospolite jest powoływanie się na dane, że dorosła topola po czterdziestce to już starzeje się, schnie, pustoszeje w środku, robi się krucha i kaput? Dlaczego nie mamy za grosz dobroci do – jeśli wierzyć tym danym – seniorek? Dlaczego tak nagminnie wycinamy je z przydroży, czy nawet z głębi zarośli? O co nam chodzi?

W łęgach występuje naturalnie. W ogóle w dolinach rzek rosła sobie żwawo dopóki człowiek jej nie wyniszczył. Szczęśliwie nad częścią rzek polskich nadal rośnie, a z nią jej siostra wierzba, nieodłączne nie tylko w skupiskach nadrzecznych ale i w walce z przeziębieniem czy boleściami kośćca, mięsiwa i głowy.

Znaczenie lecznicze topoli zaczyna się w jej pączkach, których zbiór przypada na luty/marzec. Są pachnące, żywiczne, pozostawiają posmak Vibovitu i włoski na zębach. Nie ma jak przegryźć sobie topolkę.

Od 3 już lat nie zbieram topoli z rosnących osobniczek, tylko z powalonych przez człowieka. Nie wybywam za nadto, w obrębie wsi, gdzie przebywam zawsze się zdarzają topole, które ludzie postanowili ściąć. Ogałacam wtedy je z pączków, robię zdjęcia pnia, gałęzi, w duchu płacząc, żegnam drzewo, w duchu płacząc, przeklinam człowieka.

Pączki uciera się z odrobiną spirytusu. Spirytus jest tu potrzebny do rozpuszczenia związków, na których nam zależy, populiny i salicyny. Najlepszym do tego narzędziem jest suribachi (japoński moździerz z rowkami pionowymi) lub mała makutra (z rowkami poziomymi). Pączki topoli są mocne i duże, niełatwo je utrzeć. Pałka drewniana radzi sobie dobrze. Roztarte pączki umieszczamy w 2 słojach i jeden dodatkowo zraszamy spirytusem i zalewamy ciepłym olejem np. winogronowym, drugi tylko ciepłym etanolem 60%. W przypadku oleju powinna być 1 część pączków do 3 części oleju. W przypadku etanolu 1 do 7. Pączki dość namiękną, dodatkowo rozpulchnią się w obydwu zalewach. Słoje zakręcamy szczelnie i wstrząsamy, zwłaszcza ten z olejem, w miarę możliwości codziennie przez 3 tygodnie. Etanolowi wystarczą 2. Należy zlać przez gęste sito lub filtr ze starej szmatki. Olej posłuży do pielęgnacji skóry twarzy i jako przeciwbólowa wcierka w miejsca zajęte bólowo przy zwyrodnieniach, potłuczeniach lub nerwobólach, a nawet oparzeniach, a intrakt – bo tak się profesjonalnie nazywa nalewka bez cukru robiona na ciepło – do spożywania wewnętrznie w przeziębieniu, reumatyzmach, gorączce, bólu głowy. Można ją łączyć z propolisem i bursztynem, potęguje działanie. Moje proporcje kropli na przeziębienie to 2 części intraktu topolowego na pąkach, 2 części propolisu na spirytusie i 1 część nalewki bursztynowej. Spożywana w kieliszku wody co kilka godzin przynosi ulgę w chorobie, odpowiednio wcześnie przyjęta potrafi cofnąć przeziębienie. Przyjmuje się 20-30 kropli na kieliszek wody.

Roztarte pączki możemy też suszyć. Dobrze smakuje i dobrze działają w połączeniu z korą wierzby, owocami dzikiej róży, pączkami sosny i sokiem malinowym. Turbo zdrowie. Pamiętając, że odrobina etanolu wspomoże ekstrakcję topoli, dodajmy kapkę zanim zalejemy zioła wrzątkiem.

Topola jest z rodziny wierzbowatych, więc siłą rzeczy będzie działać podobnie do wierzby, a wiadomo, że wierzba to aspiryna. Ma przeciwzapalne i przeciwbólowe, wspomniane wyżej, salicynę i populinę. Dlatego też intrakt z topoli czy też parzone pąki liściowe i kwiatowe (bazie) w mieszankach lub same będą działać przeciwzapalnie i przeciwbólowo, przeciwgorączkowo, wykrztuśnie, moczopędnie, rozkurczowo.

W medycynie ludowej młode liście topoli suszy się na herbatki moczopędne, a na pączkach przyrządza się maść topolową. Kiedyś robiono ją na smalcu, co jest dalece niechlubne współcześnie i we własnym zagonie zróbmy ją na oleju kokosowym lub, jeśli nie mamy pewności o pochodzeniu, to na rzepakowym czy winogronowym, byleby później zagęścić woskiem. Wosku dajemy 10% do płynnego maceratu olejowego na ciepło. Maść stosujemy na nerwobóle i bóle reumatyczne, w kontuzjach stawów, naciągnięciu mięśni, przepracowaniu, oparzeniach i obrzękach. Dr Różański proponuje dodać do niej olejek eukaliptusowy i/lub lawendowy, żeby wzmocnić działanie przeciwbólowe. Ja proponuję dodać do wyciągu olejowego z topoli równe porcje takiegoż z dziurawca, glicerynowego z żywokostu i żywice świerku, wtedy powstanie turbo maść na gnaty. Dodatkiem do niej może być olejek golteriowy i intrakt z pączków kasztanowca. Maść zagęszczamy woskiem.

Ponoć z topoli Kain zrobił narzędzie zbrodni, którym załatwił Abla. Może dlatego kojarzona jest z drzewem śmierci, sadzona na cmentarzach i miejscach pamięci. Z topoli osiki robiło się kołki na wampiry, ale też krzyże, które zatykało na wjeździe do wsi, cel – przeciwko zarazie. W naturalnym budownictwie to osikowym kołkami właśnie mocuje się kostki słomy do siebie, a pan Dżizas, jak tak sobie chodził i nadawał znaczenia drzewom, osice nadał ponoć poczucie strachu i śmierci. Miałaby się bać całe życie, dlatego trzęsie listkami. Tymczasem Matka Ziemia lepiej to załatwiła. Osika obraca listki przyspieszając fotosyntezę, dzięki czemu w poszyciu mogą rozwijać się inne rośliny, którym to osika zapewnia ochronę w czasie wzrostu. I tak oto trzęsąca się osika staje się pionierką lasów. Najpierw musi zaistnieć ktoś, kto nie będzie drzewem wiecznym, żeby mógł zrobić miejsce i warunki dla potężnych dębów czy buków.

Pąki i liście topoli używane są w medycynie ludowej od 5 wieków, a przetwory z różnych gatunków topoli ratują zdrowie jak świat długi i szeroki. Podkorze nawet, w czasach głodu, było zjadane na surowo. Myślę, że spokojnie można więc zatknąć na granicach państwa i lotniskach krzyże z osiki przeciwko modnej ostatnio zarazie. Polsce pomogą, głęboko w to wierzę.

A na pewno można przyjrzeć się bacznie powalonym pniom. Dotykać dziwnej łuskowatej kory topoli białej, czuć pod palcami strukturę jak otworki, jak oczy. Chłonąć zmysłami to, co na niej i z niej. Chować po kieszeniach marcowe bazie, włochate kotki osiki, obracać między palcami, a potem w domu zalać je wrzątkiem i pić na zdrowie, na zawsze. Wybrać się nad Wisłę, Bug, Narew, Wartę lub gdzieś w głąb na prowincję, odszukać topolę i tulić, całować, obejmować i modlić się do Jej Majestatyczności Topoli o spokój, bezpieczeństwo, mądrość i wsparcie.

Z życzeniami znalezienia swojej drogi w oddawaniu czci drzewom i wspaniałej wiosny!

Więcej Badylologii na PROwincji!

Anna Czeremcha fot. Eliza Kos

Anna Czeremcha – instruktorka zielarstwa i zrównoważonej dzikiej kosmetyki, propagatorka czułych spacerów zielarskich i dzikiego spa, autorka profilu Badylologia w social media. Autorka książki „Istoty roślinne”, książki o chwastach i ich funkcjach dla człowieka. Trzy lata prowadziła kolumnę Zielsko Czarodziejsko w lokalnej gazetce. Na co dzień zajmuje się prowadzeniem wykładów i warsztatów, w tym turnusów zielarskich dla kobiet.

Eliza Kos – fotografka, jej zdjęcia można oglądać na profilu Eliza Kos Foto. Od trzech lat współpracuje z Anną Czeremchą, co zaowocowało m.in. albumem „Istoty roślinne” wydanym w 2019.  >>> www.instagram.com/elizakos_kos/